sobota, 15 października 2016

Info!

-------------------------------------------
Zapraszam na moje opowiadanie
"Potomkini Lasu" na Wattpadzie!

https://www.wattpad.com/story/87335276-potomkini-lasu

------------------------------------------------------------

Her Joker | Rozdział 13

                  Kiedy dopłynęłam do brzegu, zeskoczyłam z łodzi i zaczęłam się rozglądać. Zobaczyłam kobietę stojącą z jakimś mężczyzną na przystanku. Wyglądało to jakby ona próbowała go do siebie przekonać, a on nie był nią zainteresowany. Uznałam ,że ona raczej nikomu już się nie przyda. Podniosłam kamień z ziemi i rzuciłam się z nim na kobietę, tym samym pozbawiając jej przytomności. Ujrzałam ,że facet szykuje się do ucieczki. Obezwładnienie go było pestką.  Zabrałam dziewczynie ubranie i szybko się w nie przebrałam. Czarna sukienka w czerwone pasy sięgała mi do połowy ud. Idealnie przylegała do talii. Do tego jeszcze jej biżuteria, kosmetyki z torebki (sama torebka), pistolet buty i czarne bolerko.
                Para miała ze sobą auto ,które powiodło mnie do Gotham. Musiałam znaleźć pana J. Stęskniłam się za nim ,ale to on po mnie nie wrócił! Podroczę się z nim trochę ,a potem znów będzie moim pączusiem. Wiedziałam ,że Pączuś pewnie będzie w swoim klubie, a dotarcie do niego było tylko kwestią czasu. Znałam drogę do niego na pamięć.
                Kiedy dotarłam do klubu, od razu po wejściu wszystkie spojrzenia rzuciły się w moją stronę. Oni wiedzieli kim ja byłam. Dumnie szłam przez pomieszczenie i usiadłam przy barze. Barman mnie nie zauważył. Szkoda, bo bardzo dobrze się z nim trzymałam. Gdyby nie ja ,to Jack (tak miał na imię barman) już dawno był by.…..Martwy.
-Mocne Martini proszę!
-Nie sprzedajemy- szepnął przy czyszczeniu kieliszków- to jest zarezerwowane dla specjalnej osoby.
-No weź Jack! Stęskniłam się za twoim Martini w Blackgate!
-Harley! Jak ja dawno nie widziałem ciebie tutaj! Jak uciekłaś?
-To było banalne! Przypomnij sobie z kim rozmawiasz.
                Rozmawiałam z Jackiem jeszcze parę godzin ,gdy w końcu uznałam ,że trzeba iść po Jokera.
Wyszłam szczęśliwa z baru i zaczęłam iść w stronę naszej bazy. Po drodze poprawiłam włosy, makijaż tak ,aby mój Pączuś gdy tylko mnie zobaczy mógł się szeroko uśmiechnąć i zabić przy okazji paru ludzi.
                Weszłam do naszej bazy i zobaczyłam smutnego Jokera siedzącego na fotelu. Postanowiłam mu zrobić niespodziankę ,więc po cichu podchodziłam do niego od tyłu. Schowałam się za meblem kiedy usłyszałam o czym mówili w telewizji. Postanowiłam bardziej się w słuchać.

Reporterka: Nie wiemy jakim cudem Harleen Quinzell zdołała uciec z BlackGate. Obrażeń zaznała paru więziennych ochroniarzy. Na szczęście obeszło się bez ofiar śmiertelnych. Policja zarzeka się ,że dołoży wszelkich starań ,aby odnaleźć zbiega i umieścić go w Arkham Asylum.
               
                W tym momencie Pan J wyłączył telewizor i głośno westchnął.
-Ach Harley. Wiedziałem ,ze uciekniesz, ale gdzie ty jesteś?
-Tutaj Pączusiu- zaszeptałam mu do ucha na co on podskoczył.
-Harley nie strasz mnie tak!!!!
-Przepraszam ,ale wyglądałeś tak zabawnie!
-Oj wiem- nagle chwilowo zamilkł- Harley muszę ci o czymś powiedzieć.
-Słucham Panie J?
-Gordon nie żyje, zabiłem go kiedy próbował mi uciec z Batmanem. Już nie musimy się o niego więcej zamartwiać!!!
Coś we mnie pękło. Umarł Gordon, przyjaciel, w pewnym sensie był dla mnie jak ojciec. To zabolało ,ale uznałam ,że to pomoże mi i Pączusiowi być razem na zawsze!!!
-Kocham cię- powiedziałam nagle.

-Ja ciebie też i obiecuję ,ze nigdy cię nie opuszczę.
__________________________________
Wiem ,że rozdział krótki :(
ale następny będzie bardzo długi epilog
Czekajcie cierpliwie :D
____________________________________________
Zapraszam również na nowe
opowiadanie stworzone prze ze mnie
na Wattpadzie!

https://www.wattpad.com/story/87335276-potomkini-lasu
_____________________________________________

piątek, 16 września 2016

Her Joker | Rozdział 12

                 Obudziłam się zupełnie inna. Przepływ szaleństwa w moich żyłach czułam już kiedy uciekłam z Jokerem z Arkham. Jednak kiedy siłą prądu połączyła się z okrutną miłością Pana J stworzyła w moim sercu i umyśle chorobę psychiczną nie do uleczenia. Świat wirował i stał się optymistyczny ,a sprawiany ból stał się ukojeniem. Leżałam w naszym łóżku obok pączusia. Był jak zwykle uśmiechnięty ,a ja widząc go zaczęłam się śmiać.
                Wstałam z łóżka przy tym ziewając i udałam się w stronę łazienki. Stanęłam przed lustrem i zobaczyłam ,ze miałam na sobie jeszcze makijaż. Natychmiast zaczęłam zmywać twarz. Kiedy ponownie spojrzałam w lustro o mało nie krzyknęłam. Makijaż nie zszedł. Próbowałam wszystkiego ,ale on pozostawał. Przypomniałam sobie wtedy kąpiel w chemikaliach. Byłam tak podobna do Jokera. Blada cera, czerwona lewa powieka, czarna prawa, a usta krwisto czerwone. Złote włosy zmieniły barwę na chłodny blond ,a końcówki na czarny i czerwony. Mimo ,iż wydawało by się to trochę straszne to bardzo mi się to podobało.  Postanowiłam zmienić moją garderobę. Wszystkie ubrania przefarbowałam i zszyłam na niesamowity, oryginalny sposób. Moje ubrania idealnie odzwierciedlały charakter Jokera i mój. Ubrałam się i zabrałam za smażenie naleśników. Podałam do stołu i nim się obejrzałam Pan J już siedział przy stole.
-Harley, cudownie wyglądasz!
-Dziękuję pączusiu, zmieniłam garderobę podoba ci się?
-Ślicznie! Poison Ivy chciała abyś do niej dziś wpadła, ja pójdę do pingwina ,a wieczorem wyruszymy na małe przedstawienie.
-Jakie przedstawienie? Będzie zabawnie?
-Tak, zwłaszcza ,że pojawi się na nim pewien klaun ,no i nietoperz…

*****

                Kiedy wróciłam wieczorem do domu, Joker już na mnie czekał. Wskazał na stół ,gdzie czekał na mnie mój asortyment. Podeszłam i wpakowałam dwa pistolety, cztery noże i kij baseballowy. Poprawiłam swoje kucyki oraz poszłam się przebrać. Czarną bluzkę z rękawami do łokci zakrywał czerwony gorset zapinany czarną linką, czarno-czerwone rurki zapinany czarnym paskiem. Do tego moje ulubione czarne glany z czerwonymi sznurówkami. Uwielbiałam te kolory!
                Weszliśmy do fioletowego kabrioletu po czym szybko popędziliśmy przez drogi mrocznego Gotham. Kiedy po drodze zakładałam maskę zauważyłam ,że samochód zwalnia. Zatrzymaliśmy się przed studiem tatuażów. Zrozumiałam ,że Joker chce uhonorować naszą miłość również pismem.
                Po wejściu do środka czekało na nas już paru mężczyzn. Nie wiem ile zrobili tych tatuażów ,ale wiem ,że najbardziej wyjątkowe było serduszko na moim policzku i „J” na policzku Pana J. Zrobił je z myślą o mnie. Kiedy skończyliśmy wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Joker włączył silnik i pojechał do wyznaczonego wcześniej miejsca zasadzki.
                Tego dnia Gotham obchodziło święto przybycia Batmana do miasta. Mimo tego ,że był nienawidzony przez tłumy ,to posiadał także wielu wielbicieli. Komisarz Gordon był chyba jego największym sprzymierzeńcem ,a nawet przyjacielem. Było by zbrodnią przeszkodzić a tym wydarzeniu ,a do tego zaatakować tak ważną osobistość ,jak gacka. Wiedziałam co Pączuś planował i tym razem ani trochę nie było mi szkoda ludzi ,których mieliśmy skrzywdzić. Uznałam ,że zasłużyli na to. Przeczekaliśmy na budynkach. W pewnym momencie Pan J mnie opuścił ,aby sprawdzić czy wszystko działa. Kiedy komisarz Gordon mówił swoje przemówienie wybuchły bomby rozśmieszające. Rozpoczęła się świetna zabawa!
                Wyskoczyłam z ukrycia i popędziłam w stronę sceny po drodze potrącając i krzywdząc przypadkowych ludzi. Podbiegłam do Jokera i zaczęłam wraz z nim strzelać do przechodniów. Związał Jokera ,a Batmana obok niego. Znowu oni. To już się robiło nudne. Stanęliśmy przed nimi i spojrzeliśmy im głęboko w oczy.
-Ostrzegam, śmierć będzie dłuuga i boolesna- Joker uśmiechnął się szeroko i wycelował spluwą w głowę Gordona.
                Miał już strzelać ,gdy nagle odepchnął go Batman. Nie mam pojęcia jak uwolnił się z ciasnych łańcuchów ,ale pojawił się jakby znikąd. Walczył zaciekle z moim Pączusiem! Musiałam zareagować. Wbiłam sztylet w plecy gacka, na co on zawył z bólu. Joker rzucił bombą dymną i zaczął uciekać. Już miałam zacząć biec w jego stronę ,gdy nagle w okolicy kręgosłupa poczułam dziwne ukłucie, po którym upadłam i zemdlałam.

*****
                Obudziłam się w dziwnym szarym pomieszczeniu. Stało tam jedynie łóżko. Ściany były obskurne ,a podłoga brudna i wilgotna. Światło wpadało jedynie przez mała dziurę w ścianie na przeciwko drzwi. Miała w sobie zardzewiałe kraty ,które łatwo można byłoby podważyć. Ubrana byłam w biało-czarny strój więzienny ,z której koszuli odpadał jeden guzik. Plątałam się po celi (bo jak inaczej można byłoby nazwać takie miejsce) i rozmyślałam nad ucieczką do Pana J.
                Nagle przez drzwi przeszli dwaj mężczyźni. Podeszli do mnie siedzącej na łóżku. Nie myśląc długo podskoczyłam ,nokautując tym samym ochroniarzy. Wybiegłam przez otwarte szukając wyjścia lub kogoś znajomego. Dopiero w pewnym momencie zorientowałam się ,ze byłam w więzieniu Blackgate.
                Nim się obejrzałam podnieśli alarm. Biegłam ile sił w nogach ,kiedy nagle trafiłam na ślepy zaułek. Ciemny korytarz nad którym było tylko jedno mrugające z wycieńczenia światło. Dochodziło one z lampy. Stanęło przede mną dwudziestu strażników ,a za nimi rozpostarły się drzwi od wyjścia. Patrzyli na mnie ze strachem. Joker nieźle mną potrząsnął.
-Nie ma ucieczki panno Quinn! Proszę wrócić do celi!- odezwał się grubszy strażnik.
-Nie ma szans grubasie!- po tych słowach wyrwałam guzik i wycelowałam nim w lampę tak ,że zgasła.

                Popędziłam w stronę drzwi skacząc po głowach ochroniarzy. Słyszałam dźwięki pistoletów i bulwersy mężczyzn. Ach, Faceci! Dotarłam do drzwi ,ale były zamknięte, obok zauważyłam okno. Wybiłam je i odpychając się od ściany z łatwością je przeskoczyłam. Byłam po za granicami więzienia. Zobaczyłam port niedaleko ,więc wskoczyłam w najbliższą łódź i przepłynęłam rzekę ,aby dotrzeć do ukochanego Gotham.


***********************
Dedykuję ten rozdział poznanej dziś Zuzi! :)
Poznana prze internet książkowa i filmowa bliźniaczka!
:)
**************************

środa, 7 września 2016

Her Joker | Rozdział 11

                Obudziłam się w białym pomieszczeniu na łóżku. Byłam przywiązana ,ale o dokładnym rozpoznaniu otoczenia doskonale rozpoznałam to miejsce. To było Arkham. Wróciłam do miejsca gdzie wszystko się zaczęło. Pasy ,którymi normalnie przywiązywaliśmy pacjentów były bardzo mocno zaciśnięte. Trudniej się oddychało. Wszędzie panowała cisza. Miejsce to wydawało się jeszcze straszniejsze niż wcześniej. Porozrzucane rzeczy z szafek, podarte prześcieradła i materace. A do tego mnóstwo krwi ,która na ścianie prze de mną tworzyła napis:

Za chwilę się uśmiechniesz :)
-J
                Zrozumiałam ,że porwał mnie Joker. To pewnie dlatego ,że uciekłam. Miałam swoje powody. Dlaczego jednak tak zależało mu na jego kolejnej „zabaweczce”? Nie rozumiałam tego. Usiłowałam się uwolnić szarpiąc się na wszystkie strony. Bezskutecznie. Nagle usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Przeszło przez nie paru zbirów z bronią. Za nimi stał sam książę zbrodni. Spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął. Nie bałam się.
-Ojojoj, Harley. Dlaczego uciekłaś od swojego klowna?- rozłożył szeroko ręce i stanął za moją głową.
-Dziwie się ,że ubiegałeś się o porwanie twojej „kolejnej zabaweczki”- wtedy Pan J zrozumiał ,że słyszałam jego rozmowę z Pingwinem. Zrobiło mu się głupio ,ale nie mógł pozwolić na niesubordynację.
-Nie jesteś jak inne! Masz w sobie mnóstwo szaleństwa, które trzeba uwolnić!- po tych słowach wyjął dwa metalowe pręty podłączane pod prą i nachylił się nade mną- jesteś mi droga Harley ,dlatego cię nie zabiję- wtedy zrozumiałam ,że mu na mnie zależy ,a na mojej twarzy zagościł uśmiech.
-Nie boję się ,bo wiem ,że tobie na mnie zależy- odwzajemnił uśmiech- dziwię się ,że mnie nie zabijesz.
-Nigdy nie chciałem cię zabić- skierował pręty przy mojej głowie, już a chwilę miałam doznać wstrząsu- chciałem cię tylko bardzo, bardzo skrzywdzić- po tych  słowach wbił we mnie metalowy przyrząd.
                Przeszła prze ze mnie fala prądu ,wywołując tym samym ból, adrenalinę i szaleństwo. Nie było one jednak tylko spowodowane niszczeniem zdrowego myślenia przez wstrząs. To szaleństwo stworzył Joker, dał mi je mój pączuś, ofiarował mi je Pan J…
                Nagle wszystko ustało. Świat wirował ,aj zobaczyłam ,że więzy nie odbierają mi już oddechu. Spojrzałam na Jokera i szeroko się uśmiechnęłam. Rzuciłam się w jego objęcia i mocno przytuliłam. On odsunął mnie na chwile od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy.
-Tęskniłam Pączusiu! Przepraszam ,że uciekłam!- powiedziałam czule do niego.
-Teraz jesteśmy znów razem ,a ja zamierzam uczynić z ciebie prawdziwą Księżną Zbrodni! Zaczynając od małej transformacji- uśmiechnął się i objął mnie w pasie.
                Weszliśmy do jego fioletowego kabrioletu. Joker nie oszczędzał maszyny. Jechaliśmy bardzo szybko. Nie do końca wiedziałam gdzie, ale uznałam ,że lepiej nie pytać Pana J. Zastanawiało mnie to co mówił w Arkham. Czym miałaby być ta transformacja. Faktycznie czułam ogromną ochotę zabić kogoś i wygrawerować mu uśmiech ,ale wygląd pozostał normalny. Wiedziałam ,ze nie chodziło o makijaż i strój…
                Nim się obejrzałam byliśmy na miejscu. Staliśmy przed zakładami chemicznymi. Nie miałam pojęcia co tu robimy. Joker wyjął mnie z samochodu i na rękach zaprowadził do wnętrza budynku. Skierowaliśmy się na piętro ,które wisiało nad ogromnymi wałami z chemikaliami. Grunt ,na którym staliśmy nie był zbyt stabilny. Spojrzałam w dół i poczułam przepływającą prze ze mnie adrenalinę i ciekawość. Interesowało mnie to jak skończył by się mój skok do nich. Co bym czuła. Ciepło czy zimno? Ból czy spełnienie? Satysfakcje czy zawód? Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Jokera.
-Czy umarłabyś dla mnie, Harley?
-Tak- odpowiedziałam bez zastanowienia.
-To za łatwe! A czy… Czy żyłabyś dla mnie?- to ciężka obietnica ,ale dla Pana J zrobiłabym wszystko- Ostrożnie, nie wyrzucaj słów na wiatr.
-Tak, proszę.
-Jesteś idealna, a ja zepsuty. Razem jesteśmy szaleństwem!

                Po tych słowach podeszłam do krawędzi pietra, stanęłam tyłem i spojrzałam się ostatni raz w oczy Pączusia. Lśniły szarością. Kiwnęłam mu głową po czym odchyliłam się do tyłu. Lot wydawał się wiecznością. Czułam coraz większy gorąc. Moje ręce stały się skrzydłami ,a włosy były piórami. Stałam się ptakiem na parę sekund. W końcu zanurzyłam się płynie. Upadłam na dno ,aby móc w pełni poczuć chemikalia wsiąkające w moja skórę i duszę. Barwy czerwienie i czerni obrastające z bielą. Czułam się znakomicie. Nagle poczułam ,że ktoś ciągnie mnie ku wynurzeniu. Był to Joker ,który kiedy mnie ujrzał natychmiast pocałował. Mój pierwszy pocałunek z Jokerem. Jego zimne wargi współgrały z moimi gorącymi. Nasze usta się dopełniały ,a języki tańczyły w niesamowitym tańcu. Wszystko dawało ogromne spełnienie. Za uczuciem szło szaleństwo i to czyniło ten pocałunek najlepszym na świecie!

_____________________________
Wiem ,że rozdział krótki,
ale sądzę ,że jest bardzo udany :)
Zachęcam do komentowania.
___________________

środa, 31 sierpnia 2016

Her Joker | Rozdział 10

              Obudziła się z bolącą głowę. Wczorajsza impreza dawała o sobie znać. Wtuliłam się w poduszkę przykryty kołdrą i zmierzałam tak spać jeszcze przez dwie godziny ,ale niestety Pan J miał chyba inny plan. Już zasypiałam kiedy nagle poczułam ,że ktoś ściągnął ze mnie nakrycie. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Jokera. Dopiero wtedy przypomniało mi się co się stało poprzedniej nocy. Odwzajemniłam uśmiech ,ale szybko zszedł mi z twarzy ,bo zrozumiałam ,że jestem w łóżku całkiem naga. Szybko zakryłam się poduszką.
-No kochana! Czas wstawać i ruszać w miasto!
-Chcę spać i w ogóle dlaczego tak wcześnie?- racja na dworze było jasno ,a pan J zwykł robić swoje ataki w godzinach nocnych.
-Wiem ,ale muszę iść do Pingwina załatwić pewną sprawę.
-Pączusiu ,ale możesz zrobić to sam!
-Wiem ,ale ty musisz zrobić zakupy ,bo hienki są głodne i w sumie mi też burczy w brzuchu- jeśli tak , pomyśleć to wypad zrobić sprawunki to nie jest zły pomysł.
-Niech będzie ,ale potrzebuję normalnych ubrań.
-Wszystko masz w garderobie, ja już spadam- po tych słowach podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek po czym odszedł.
                Z trudem wstałam z łóżka po czym udałam się na poszukiwanie jakichś ciuchów. Wszystkie to były zabawne kostiumy. Już się poddawałam ,gdy nagle do moich oczu doszedł obraz obdartych jeansów i szarego T-shirtu. Ubrałam się i poszłam do najbliższego sklepu. Oglądałam świat oczami Jokera ,a nie moimi. Widziałam już wszystko inaczej i weselej. Rozglądałam się w obie strony i podziwiałam budynki, sklepy oraz bary. W jednym z nich zauważyłam Pingwina.
                Weszłam zapleczem i ukryłam się za drzwiami. Obserwowałam to z wielkim skupieniem. Siedziałam on sam przy stole grzebiąc przy swojej parasolce. Nagle przez drzwi przeszedł mężczyzna ubrany w filetowy płaszcz, zakrywający twarz. Wiedziałam ,że to był Joker. Uścisnęli sobie dłonie, przy czym Pan J kopnął Pingwina prądem.\
-Zawsze musisz robić to samo, klownie?
-No weź, uśmiechnij się! To było zabawne!
-Niech ci będzie, usiądź- pokazał znacząco ręką na krzesło naprzeciw niego.
-Wiem o czym chcesz porozmawiać ,ale uwierz mi ,że następnym….
-Nie dotrzymałeś obietnicy- nie miałam pojęcia o co chodzi. Jakiej obietnicy? Joker zawierał umowę z Pingwinem? Coś tu nie grało.
-Wiem ,ale następnym razem się uda.
-GORDON MIAŁ ZGINĄĆ!!!
-Nie wiem jak uwolnił się.
-Myślałem ,że to oczywiste- Joker wpatrywał się w niego zdziwiony- sądzę, że twoja nowa zabaweczka maczała w tym palce.
-To nie jest wina Harley- zabaweczka?- ona nie miała motywu.
-To zapytaj jej, a właśnie! Od kiedy ty do swoich zabaweczek mówisz po imieniu?
-Różni się od pozostałych. Potrafi walczyć, używać broni i robić świetne żarty.
                W tym momencie nie wytrzymałam. Uciekłam stamtąd i pobiegłam do bazy. Nie chciałam widzieć Jokera. Myślałam ,że mnie kocha, a ja byłam tylko jego kolejną zabaweczką. Tak mnie oszukał. Dlaczego nie posłuchałam Gordona i Batmana? Nie miałam dokąd iść. Dochodził wieczór. Postanowiłam ubrać kostium i na zawsze wyjść z tamtego miejsca. Skakałam z budynku na budynek. Nie mogłam wrócić do bazy. Joker mnie nie kochał. Na policji mnie aresztują ,a Batman nie wiem gdzie jest. W końcu usiadłam na końcu dachu budynku Waine Enterprises. Patrzyłam na księżyc i gromady gwiazd. Dlaczego wszystko musi być takie trudne.
-Musimy pogadać- usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się ,a tam stał nietoperz.
-A to tylko ty…
-Gdzie jest Joker?
-Nie wiem, nie obchodzi mnie to- zdziwienie na jego twarzy mimo tego ,że była ukryta łatwo było wyczuć.
-Dlaczego już nie pracujecie razem?
-Jego zabaweczka nie chce już z nim pracować- moje oczy się zaszkliły- nazwał mnie zabaweczką… kolejną zabaweczką- w tym momencie łzy zaczęły lecieć mi jak strumieniem. Batman był zdziwiony moim zachowaniem. Podszedł do mnie i podniósł mnie z dachu.
-Nie płacz, ostrzegaliśmy cię ,że mu na nikim nie zależy, on kłamie i oszukuję. Przykro mi ,że się zawiodłaś.
-To nie twoja wina, tylko moja ,że jestem głupia…- spuściłam głowę, którą on natychmiast podniósł na taką wysokość ,abym patrzała mu w oczy.
-Nie jesteś głupia. Pozbędziemy się go z twojego życia pod warunkiem ,że odpowiesz mi na parę pytań.
-Jakich?
-Gdzie jest Joker, jego baza ,co planuję i  dlaczego porwał Gordona?- dlaczego on się mnie spytał? Nie wiedział w jakiej byłam sytuacji. Czy on nie może zrozumieć ,że nie chcę go w swoim życiu. Nie chcę zdradzić Pana J. Kocham go mimo ,iż on mnie nie.
-Nie wiem.
-Nie kłam, odpowiedz!
-Nie wiem.
-KŁAMIESZ!- szarpnął mną i odepchnął.
-Zostaw mnie! Nic nie wiem!
-Natychmiast mi odpowiedz!
-Nigdy!- w tym momencie wyjęłam pistolet i postrzeliłam nogi Batmana. Uderzyłam bronią w jego głowę odbierając mu przytomność.

                Uciekłam stamtąd. Wszyscy się ode mnie odwracają. Zaszyłam się w jakiejś ciemnej uliczce i nie wiedząc  co robić. Zastanawiałam się co dalej. Nie miałam pojęcia. Nagle usłyszałam ,że ktoś wchodzi do uliczki. Nie bałam się. Przeczekałam w ukryciu ,aby zaatakować napastnika. Kiedy poczułam nagle dziwny smród. Zemdlałam...

____________
Wiem ,że mówiłam ,
że skończę opowiadanie na 10 rozdziale.
Jednak mam dużo świetnych pomysłów.
Więc jeszcze trochę rozdziałów będzie.
__________________
Zapraszam na stronę na facebooku,
założoną przez mojego przyjaciela :)
https://www.facebook.com/Jokerina-Quinn-974516029326491/?fref=ts
__________________

wtorek, 23 sierpnia 2016

Her Joker | Rozdział 9

          W nocy siedziałam na dachu budynku i wpatrywałam się w przestrzeń. Myślałam o tym co powiedział Gordon. Na szczęście miałam parek dni ,aby to przemyśleć. Było mi tak dobrze z Panem J. A oni chcieli to zniszczyć. Normalne życie. Takie nie istnieję. Nie porozmawiam o tym z Jokerem. Nie pozwoli mi uciec. Byłam u niego dopiero dwa dni ,a już miałam dylemat czy zostać z nim czy nie. Jeśli odejdę zabiję mnie ,ale jak zostanę to też mogę umrzeć. Nie wiedziałam co chcę zrobić. Myślałam tak parę godzin ,gdy nagle poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Powoli się odwróciłam kiedy po chwili zobaczyłam mężczyznę w stroju nietoperza. To był Batman. Nie uciekłam. Mógł mnie złapać, ale nie zrobił tego.
-Czego chcesz?- spytałam ,aby przerwać męczącą ciszę.
-Wybrałaś już?
-Nie.
-Dlaczego? Myślałem ,że to oczywiste.
-Byłeś kiedyś zakochany?
-Tak.
-Więc nie takie oczywiste- Gacek zamilkł. Stał tam przez moment ,gdy nagle ujrzałam go siedzącego obok mnie.
-Straciłem ją ,wybrała ścieżkę zła ,a to zniszczyło ją samą- znieruchomiałam. On był zakochany naprawdę. Czy jeśli zostanę na złej drodze z panem J. To zginiemy?
-Nie umiem normalnie żyć. Nie potrafię. Miałam kiepskie dzieciństwo.
-Kiepskie? Mistrzyni gimnastyki i świetna pani psycholog miała złe życie?
-Wszystko to wygląda tylko różowo. Nie umiem normalnie żyć…- ukryłam twarz w dłoniach ,bo poczułam ,że zaczynają mi lecieć łzy.
-Nie płacz- objął mnie ramieniem. Dziwne z panem J czułam Adrenalinę ,a przy nim? Bezpieczeństwo.
-Kocham Pana J jednak to wszystko co robiliśmy. Z jednej strony mi się podobało ,a z drugiej współczuję tym ludziom.
-Rozumiem. Mogę ci pomóc normalnie żyć. Nie skrzywdzi cię.- przytulił mnie.
-Nie dam rady, nie mogę.- ponownie ukryłam twarz w dłoniach. Nagle on wziął mój podbródek tak ,abym mogła mu spojrzeć w oczy.
-Nie płacz. Wybierz dobrą drogę.- nie miałam pojęcia co robić. Zamurowało mnie. Był dla mnie taki dobry. Czułam się bezpieczna i szczęśliwa. Coś mnie tknęło ,aby zrobić kolejny dość śmiały krok.
Pocałowałam go.
                Na początku się odsunął ,chyba zaskoczył go bieg wydarzeń. Po chwili on zdziwił mnie i oddał pocałunek. Całowaliśmy się namiętnie. Nagle on zniknął tak jak przyszedł. To było dziwne, bo bardzo spodobał mi się ten nietoperz oczywiście nie tak bardzo jak Pan J. Nie, przy Gacku było poczucie bezpieczeństwa i czułość. To jednak nie było to. Właśnie Joker dawał adrenalinę i masę szaleństwa do tego czegoś co nas łączy. Nie wiem czy mogłabym to wtedy nazwać związkiem ,ale nie spytam go przecież Hej Panie Janie, my jesteśmy razem czy to tak na niby? Chociaż może… Nie! Co on ze mną robił? Musiałam walczyć z własnymi myślami. Z jednej strony zapytanie go to nie jest zły pomysł ,ale boję się odpowiedzi. Są przecież trzy opcje. Albo powie tak, albo powie nie, albo mnie zabiję. Chyba usłyszę odpowiedzieć numer trzy.
                Siedziałam na dachu jeszcze godzinę ogarnięta masą moich myśli ,po czym udałam się z powrotem do bazy. Na wejściu zobaczyłam ,że jestem sama w mieszkaniu. Długo nie zastanawiałam się co robić. Pociągnęłam usta szminką, założyłam mój strój (tylko ,że bez czapki) i udałam się w miasto.
                Skakałam z dachu do dachu kiedy nagle usłyszałam muzykę dochodzącą z jakiegoś klubu. Zeskoczyłam do niego. Wnętrze pomieszczenia było świetne. Ciemny pokój z mnóstwem neonowych lamp. Uznałam ,że skoro już tu jestem to wypiję jednego drinka. Usiadłam do baru. Tylko wzięłam łyk trunku ,a już pojawili się przy mnie jacyś mężczyźni. Byli pijani co było po nich widać.
-Hej laleczko ,co taka piękność jak ty robi sama w klubie?- powiedział jeden z nich.
-Piję drinka, nie widać?- na początku chciałam powiedzieć Spadaj ,chcę być sama ,ale uznałam ,że tak będzie lepiej i bardziej kontrowersyjnie.
-No właśnie widzę ,że pijesz ,ale czemu sama?- przysunęli się do mnie na tyle blisko ,że jeden z nich wręcz nachylał się nad moim udem.
-Dajcie już jej spokój- odezwała się ruda postać.
-No weź Ivy, daj nam się pobawić.
-Nie ma mowy spadajcie ,a my sobie pogadamy jak to dziewczyny- wtedy zrozumiałam ,że przed tymi napalonymi dupkami uratowała mnie Poison Ivy. To była ta rud dziewczyna ,która widziałam wtedy w izolatce.
Podeszłam do niej i zobaczyłam ,że się uśmiecha. Ubrana była w zielony kombinezon ,który porastały liany. W jej włosy był wczepiony kwiat ,który jakby zakorzenił się w jej głowie. Nie myśląc co robię podałam jej rękę.
-Cześć! Jestem Harley Quinn!- nagle kobieta się wzdrygnęła, chyba mnie rozpoznała z Arkham.
-Co nasza pani doktor robi w takim miejscu jak to?
- Musiałam odetchnąć od całego tego zamieszania w moim życiu- spojrzała na mnie jakby starała się sama ustalić co mi się stało.
-Co tak właściwie się stało?- chyba jednak nie udało jej się tego samej ustalić.
-No wiesz. Po porwaniu z Arkham ukochanego ,którym jest Klown Socjopata trudno się odnaleźć na nowej ścieżce- Ruda aż podskoczyła. Podeszła do mnie bliżej tak abyśmy tylko my słyszały naszą rozmowę.
-To ty pomogłaś uciec Jokerowi?
-Tak ,a teraz mam dylemat co do Pana J.
-Dylemat?
-No bo widzisz było parę dość dwuznacznych chwil między nami ,ale nie wiem czy jesteśmy razem czy nie- dziewczynę bardzo to zdziwiło ,co natychmiast zauważyłam- co cię tak dziwi?
-Dziwi mnie to ,bo Joker już wszystkim ogłosił ,że ma jak on to ujął?? A no tak Kobietę życia.- zamurowało mnie ,że nie zdołałam nic z siebie wydusić- powiedział to wczoraj kiedy był w klubie, chyba mówił o tobie.
                Byłam przeszczęśliwa! Naprawdę coś do mnie czuł. Nie musiałam już się pytać ,ale nie chciałam wracać do domu. Tak ,teraz byłam pewna co do nazwania tamtego miejsca. Już wiedziałam jaką ścieżkę chcę obrać. Musiałam pogadać z Gordonem. To jednak jutro ,ponieważ dzisiaj zamierzałam bawić się nie jak Harleen Quinzell ,ale jako Harley Quinn.
                Przytuliłam rudą po czym pociągnęłam ją na parkiet. Piłyśmy i tańczyłyśmy godzinami. Z każdą sekundą moje szaleństwo spowodowane Jokerem rosło ,a ja wiedziałam ,że to razem z nim chcę być.
Wróciłam do domu o godzinie czwartej w nocy. Weszłam pijana i to co zobaczyłam zdziwiło mnie. Pan J siedział w swoim fotelu ,który był skierowany prosto w moją stronę. Ostrożnie zamknęłam drzwi i podeszłam do niego pewna swego.
-Dlaczego wracasz tak późno? Gdzie byłaś? Mów!
-Nie dąsaj się pączusiu. Wraz z Ivy poszalałyśmy w klubie. Tylko tyle. Chyba nie będziesz się na mnie gniewał, co?- podeszłam i usiadłam mu na kolanach. Mocno go objęłam po czym spojrzałam w jego oczy. Były wypełnione uczuciem ,które znali tylko nieliczni. Były wypełnione szaleństwem.
-Nie potrafił bym się na ciebie gniewać Harley- po tych słowach złożył na moich ustach namiętny pocałunek pełny adrenaliny i szaleństwa.

                Całowaliśmy się po czym on zaniósł mnie do naszego łóżka ,gdzie spędziliśmy wspólną upojną noc. Nie miałam pojęcia ,że bycie złym jest takie niezwykłe i odprężające. Pewnie trwałam bym w tym przekonaniu ,gdyby nie fakt ,że kolejnego dnia miałam dowiedzieć się ,co to trudny wybór.

czwartek, 11 sierpnia 2016

Her Joker | Rozdział 8

Cześć tu Jokerina!
To już 8 rozdział opowiadania!
Zamierzam je skończyć na 10.
Pozostał tylko dwa, ale po tym zacznę Dramione,
nad którym już pracuję :)

***

  -Szefie mamy te plany ,które chciałeś!
Szybko oderwaliśmy się od siebie ,a on ze złości trzasnął go w głowę wazonem. Potem spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym: Dokończymy później. Uśmiechnęłam się i krzyknęłam cicho Japsi! Klaun rzucił na stół Jokera plany. Nic z nich nie rozumiałam ,ale widziałam nagłówek GORDON i to mi wystarczyło. Po przeanalizowaniu tych papierów zrozumiałam ,że chcą go porwać ,ale nie wiedziałam dlaczego.
-Kochanie dziś jest twój szczęśliwy dzień. Pierwsza zła rzecz u mego boku.
                Uśmiechnęłam się ,ale nie wiedziałam czy chcę go porywać. Komisarza Gordona znałam od małego. Przyjeżdżał do moich rodziców i zawsze mówił o tym jacy w Gotham są psychicznie chorzy przestępcy. Kiedy powiedział mi o śmierci jego żony zrozumiałam że chcę pomóc i kiedyś zostać psychiatrą. Pamiętam jak go podbudowałam kiedy przyjechał do mnie ,ponieważ jego pies uciekł. To było mi pisane. Gdyby nie to nie poznałabym Pana J, a teraz miałam go porywać. Uznałam ,że jak go porwą to go uwolnię ,ale ja się nie tknę porwania. Nie chcę mieć staruszka na sumieniu, był mi jak ojciec.
                Wyruszyliśmy wieczorem na dach jakiegoś budynku. Siedzieliśmy tam i czekaliśmy choć sama nie wiedziałam na co. Nagle na niebie pojawił się Bat-symbol. Zrozumiałam ,że czekaliśmy aż Gordon wezwie Batmana. Szybko wyskoczyliśmy na dach następnego budynku. Klowni obezwładnili komisarza pozbawiając go przytomności. Właśnie miał upaść gdy podbiegłam ,żeby go złapać.
-Zostaw go i wyłącz znak! Joker się wkurzy jak zobaczy co robisz! – powiedział jeden z nich.
Położyłam Gordona na ziemi i podbiegłam do Bat-Symbolu. Wyłączyłam go. Nagle zjawił się Joker.
-Nie ma nigdzie Gacka, zabierzcie go do stoczni!
                Przestępcy zrobili to posłusznie. Jechali w osobnym samochodzie. Ja natomiast prowadziłam kabriolet Pana J. Jechaliśmy na tyle szybko ,aby dotrzeć tam w niecałe 5 minut. Na miejscu Joker kazał mi związać Gordona z krzesłem. Zrobiłam to zastanawiając się jak go uwolnić ,aby pan J nie miał podejrzeń. Uznałam ,że poczekam aż się obudzi. 
                Kiedy wykonałam polecenie Pana J. On powiedział ,że bym do niego podeszła. Siedział w swoim Czerwonym fotelu opierając nogi o jakieś kartony. Zdjął je z nich natychmiast kiedy zobaczył ,że stoję tuż przed nim. Stałam zamyślona. Zastanawiałam się co z komisarzem i oby Batman go uratował. Nim się obejrzałam Joker wziął mnie na kolana i odwrócił w swoja stronę. Patrzyliśmy sobie w oczy przez dłuższą chwilę.
-Powiedz mi skarbie ,dlaczego złapałaś Gordona?- zdziwił mnie tym pytaniem. Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. Co miałam zrobić? Powiedzieć: Jest dla mnie jak ojciec! Nie pozwolę go skrzywdzić! ?
-Po prostu nie chciałam ,aby twoja nowa zabawka byłą popsuta- powiedziałam ze zdenerwowaniem. Dlaczego takie rzeczy przychodzą mi do głowy? On naprawdę mnie psuł.
-Ty zawsze o mnie dbasz! Widzisz ten fotel? – wskazał na miejsce ,na którym siedzimy. Skinęłam głową- to miejsce dla widowni, bo za chwilę czeka nas niezłe przedstawienie.
                Nie rozumiałam o co chodzi ,ale spostrzegłam ,że siedzimy na wprost Gordona ,który już zaczynał się budzić. Na początku rozejrzał się ,a potem zaczął wyrywać i usiłować się wydostać.
-Nic z tego Gordonku. Więzy są silne.- zaśmiał się szyderczo.
-Czego ode mnie chcesz pajacu?
-Kto powiedział ,że od ciebie?
Wtedy Gordon przypomniał sobie Bat- Symbol.
-Co chcesz zrobić Batmanowi?
-Ja mu nie zrobię nic.
-Więc kto? Twoich klaunów pokona za pierwszym zamachem!
-Chodziło mi bardziej o wszystkich przestępców ,których wpuścił do Arkham.
-Co?!- Joker zbił komisarza z tropu. Nie rozumiał jaki on miał plan. Domyślał się najgorszego.
-Zdejmę mu maskę na oczach całego Gotham!- wskazał palec na kamerę umieszczoną w pomieszczeniu- miasto wpakuje go do psychiatryka ,a tam oni go zabiją! Alleluja!
Zrozumiałam ,że wtedy Joker będzie panował Gotham. Ja u jego boku, koło naszych hienek.
-Jesteś taki mądry oraz przebiegły pączusiu! No i taki przystojny!- mówiąc to mocno go objęłam.
-Kto to jest?- wrzasnął Gordon. Czułam że rozpoznaje mój głos.
-Panna Harley Quinn ma być szanowana jasne!?- postrzelił Gordona w nogę po czym on zawył z bólu.
Pisnęłam ,po czym Joker pocałował mnie w policzek. To było urocze. Postrzelił kogoś ,bo był dla mnie lekko nie miły. On chyba naprawdę coś do mnie czuł.
-Co ty zrobiłeś tej biednej dziewczynie!- tego było już za wiele musiałam postawić na swoim.
-My się kochamy i nie rozdzielicie nas!- po tych słowach Joker mocno się we mnie wtulił.
                Nagle przez okno wleciał Batman. Biegł w stronę Jokera kiedy on trysnął w nim gazem usypiającym. Mroczny rycerz padł jak kłoda. Próbował coś jeszcze zrobić ,ale mu się nie udało. Przywiązałam go do krzesła obok Gordona, oczywiście zabrałam też pas. Kiedy ocknęli się pan J wyszedł z jakiegoś pomieszczenia obrany w ładny satynowy garnitur. Miał do tego melonik i laskę. Wziął mnie za rękę i stanęliśmy za zakładnikami. Klowni wszystko nagrywali. To leciało na żywo.
-Panie i Panowie! Dziś w programie mam dla was dwie świetne okazje! Śmierć komisarza Gordona oraz kim jest Batman!
                Klowni zaczęli klaskać. Nie wiedziałam ,że on chce zabić Gordona. Musiałam go jakoś uwolnić. Joker chodził po scenie i rozbawiał swoimi dowcipami. Stałam za Gordonem i rozluźniłam lekko jego więzy. On szybko się zorientował, ale nie wiedział ,że ja to zrobiłam. Po chwili podeszłam do pączusia i przytuliłam go. Na co on powiedział:
-Teraz moja ukochana panna Harley Quinn potnie twarz pana komisarza tamtym scyzo… Harley gdzie scyzoryk ,który był na stoliku. HARLEY GDZIE GORDON?! -oboje zorientowaliśmy się ,że nie było ani komisarza ani Batmana.
                Nagle coś popchnęło Jokera. Był to Mroczny Rycerz. Odpłaciłam się uderzając go z całej siły leżącym obok wielkim młotkiem. Przewróciłam go i pomogłam wstać Panu J. Zaczęli walczyć. Gdy nagle poczułam ,że ktoś łapie mnie w talii i zatyka usta. Gordon zabrał mnie na zewnątrz. Próbowałam się uwolnić ,ale to nic nie dało.
-Harleen co on ci zrobił?- wiedział kim byłam.
-Ja go kocham ,a on mnie.
-Joker nie kocha nikogo, wykorzystał cię ,aby uciec z Arkham!
-Nie prawda!
-Ależ tak! Wypuszczę cię ,ale sama masz zdecydować ,którą drogą chcesz iść jego czy swoją. Pierw porzuciłaś narzeczonego i dom ,aby pomagać w Gotham ,a teraz porzucasz Gotham dla Jokera! Musisz wybrać co chcesz robić! Daję ci 3 dni. Potem cię aresztuję.

Po tych słowach uciekł wraz z Batmanem. To było straszne miałam trzy dni ,aby zastanowić się jaką drogą chce podążać. Do domu nie wrócę, nienawidziłam tamtego miejsca. Joker czy normalne życie. To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu…

Her Joker | Rozdział 7

                Stanęliśmy przed drzwiami od jego bazy. Nie byłam przekonana czy chcę tam wchodzić ,ale mogła być niezła zabawa! Co? Od kiedy mam takie myśli? Nie. Najważniejsze to być mimo wszystko ostrożnym. Kiedy otwarły się drzwi ujrzałam niezwykle fikuśne pomieszczenie wyjęte niczym zza kulis cyrkowych z bronią.
-Witam w moim zamku, możesz mi mówić królu! – Zaśmiał się głośno.
-Super miejsce!- mówiąc to naskoczyłam na jedną z kanap -Japsi! – czy ja coś brałam?
                Nagle usłyszałam wycie. Z pomieszczenia na końcu korytarza ,które było najprawdopodobniej sypialnią pana J ,wyskoczyły dwie hieny ,o których mi tyle opowiadał. W oczach miały śmierć i głód. Dostrzegłam ,ze szybko lgnęły w moim kierunku. Musiałam zareagować.
-Siat!- bestie natychmiast ustały, co więcej zaczęły machać ogonami- dobre hienki, dobre- mówiąc to podrapałam je po brzuchu.
-Ciebie polubiły od razu a moich ostatnich dwóch pomocników zagryzły, ufają ci!
-Zawsze wszyscy mi mówili ,że mam rękę do zwierząt- po tych słowach poczułam okropny gorąc- masz tu może Klimę ,albo wiatrak?
-Niestety, musiałbym otworzyć okna ,ale jeszcze zachoruje- dziwne ,że przejmował się swoim zdrowiem- i tak już mózg mam chory-zaczął się śmiać.
-Wiec co robisz gdy jest ci gorąco w domu?
-Wychodzę ,a co mam robić, może też gdzieś pójdziemy! Uczcimy naszą znajomość!
-Świetny pomysł!
-Tylko nie mogą cię rozpoznać. Hmm, już WIEM! – Pan J podbiegł do kartonów z różnorodnymi ubraniami, grzebał w nich dobre pięć minut- MAM!
Podał mi strój czerwono- czarnego pajacyka. Wzięłam go ,a on pokazał mi ,w którą stronę łazienka. Pomieszczenie było zaskakująco czyste. W jednym rogu stał prysznic, w drugim toaleta a na środku jednej ściany rozciągało się lustro wraz ze zlewem. Ubrałam się w kostium, umalowałam się i spojrzałam w lustro. Nie mogłam uwierzyć jak się zmieniłam, nie byłam tą samą poważną dr. Quinzel. Tym razem uznałam ,że muszę coś w sobie zmienić. Zaczęłam się głośno śmiać.
                Wyszła z pokoju i ruszyłam w stronę salonu ,aby pokazać się Panu J i usłyszeć czy dobrze wyglądam. Siedział wpatrzony w okno i nawet nie usłyszał kiedy weszłam. Musiałabym przypomnieć o swoim towarzystwie. Zakaszlnęłam i gdy tylko to zrobiłam on odwrócił się i otworzył szeroko oczy i usta. Nie wiedział co powiedzieć.
-Trochę go podrasowałam, nie gniewasz się?
- Nie ma powodów ,aby się gniewał.
                Faktycznie bardzo go podrasowałam. Zrobiłam wycięcie na brzuch ,aby z kombinezonu zrobił się top i spodnie. Obcięłam rękawy i założyłam Czarne buty z niewielkim obcasem. Czapkę zostawiłam bez zmian. Wyglądałam jak czerwono czarny kobiecy pajacyk. Joker zaczął nagle gwizdać.
-No teraz to ja musze gdzieś z tobą wyjść! – zaproponował ramie ,a ja bez chwili namysłu przyjęłam je.
                Cały wieczór minął nam wybornie. Powiedział mi ,ze skoro to ma być randka ,bo tak to nazwał. Trzeba zjeść romantyczną kolację. Wtargnęliśmy z karabinami do jednej z restauracji. Jedzenie mieli przepyszne! Na koniec Pan J wysadził tamten lokal. Po cudownym posiłku przyszła pora na spacer. Najpierw szliśmy uliczkami Gotham niszcząc i demolując przy tym to miasto. Wybuchłam śmiechem kiedy Pan J oblał policjantów wodą z hydrantu odrzucając ich przy tym w bok.
Na końcu wspomniał o wspólnym tańcu ,ale przed tem wysadził parę miejsc ,bo jak mówił mało miał miejsca ,aby zaszaleć na parkiecie. Nigdy nie zapomnę tego wieczoru. Zatraciłam się w nim do reszty. Pierwszy raz w życiu czułam się naprawdę szczęśliwa. Miałam przed oczami tylko tego psychopatycznego klowna.
                Kiedy uznaliśmy ,że jesteśmy już zmęczeni żartami na dziś postanowiliśmy wrócić do domu. Tak, teraz to był też mój dom ,ale wciąż nie czułam się w nim swobodnie. Pan J poszedł pod prysznic, ja natomiast ,byłam tak skonana ,ze położyłam się na kanapie i zasnęłam.

***
                Obudziłam się wcześnie rano. Rozciągnęłam się na wszystkie strony ,kiedy nagle zrozumiałam ,że leżę pod kołdrą na łóżku! Do tego w nieskromnej piżamce! Nie mogłam uwierzyć, znajdowałam się w sypialni Pana J. To znaczyło ,że musiał mnie tu przenieść. Wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę ,marząc jednocześnie o tym co by było ,gdyby zostałam w Arkham. Na pewno była by nieszczęśliwa. W moim mózgu zaczynało wtedy górować szaleństwo i wpadłam na bardzo głupi pomysł. Wyciągnęłam mazak z mojej torebki i narysowałam Jokerowi długiego, francuskiego wąsa. Do twarzy mu z nim było. Patrzyłam się na niego jeszcze przez jakieś pięć minut, kiedy nagle zaczynał się budzić. Przerażona nie wiedziałam co robić ,więc postanowiłam udawać ,że śpię. Pamiętam jak chętnie słuchałam jego monologi kiedy nikogo nie było wokół niego. Tylko ja oglądająca wideo.
-Kto rano wstaje ,temu Pan Bóg w twarz Daję! – rozciągnął się i usiadł na łóżku. Miał na sobie same spodnie.
-No proszę ,a o to i  Harley. Gratuluję jako pierwsza przeżyłaś wyjście ze mną! Jesteś taka zabawna i urocza! – bawił się kosmykiem moich włosów ,a ja powstrzymywałam się od uśmiechu. – HARLEY!!!! – obudził mnie jego głos.
-Tak Panie J? – zmartwiona spytałam ,bo bałam się że zrobiłam coś źle.
-Czy to ty narysowałaś mi tego wąsa pod nosem?- czułam ,że to zły pomysł.
-Tak ,ale ja prze…
-HAHA! Zuch dziewczyna! Nie sądzisz ,ze do twarzy mi z nim? – Jego reakcja mnie totalnie zaskoczyła.
-Sądzę ,ze wyglądasz przystojnie!
-Też tak myślę, ale trzeba go zmyć bo mnie drapię! HAHA! – po tych słowach udał się do łazienki.
Wpatrywałam się w drzwi ,za którymi znikła blada postać w tatuażach.
-Sądziłam ,że wybuchnie. Może bycie złym nie jest takie złe?
                Słyszałam jak Pan J śpiewa dziwną piosenkę. Trudno było ją zrozumieć ,ale wystarczyło ,że usłyszałam Batman i Śmierć. No cóż. To było już postanowione. Stałam się złoczyńcą. W sumie odpowiadało mi to życie. Zwłaszcza jeśli było one z moim pączusiem!
Po chwili z łazienki wyszła sylwetka odziana w sam ręcznik. Ja stałam naprzeciwko lustra i układałam włosy. Zobaczyłam w nim ,że Joker szybko idzie w moją stronę. Gwałtownie się obróciłam a on przylgnął mnie do ściany.
-A więc tak. Sądzi ,że bycie złym nie jest złe? Wiesz co ja robiłem niektórym ludziom? Ja zabijałem, kradłem, oszukiwałem ,a to wszystko zostaję na sumieniu do końca życia! Chcesz takiego ,życia Harley? Chcesz tak jak ja być poszukiwany? Odpowiedz!
Nie wiedziałam co mam robić. Zachowanie Pana J bardzo mnie zdziwiło. Wiedziałam ,że był zaborczy ,ale żeby aż tak. Nie spodziewałam się tego po nim.
-Bo… - w tym momencie wystrzeliły korki ,a magnetofon , z którego wydobywała się muzyka wypchnął będącą w niej kasetę uderzając tym samym lampę. Lampa przewróciła się na Pana J i przez to pocałował mnie w policzek. Jego usta były przyjemnie zimne. Aż żałowałam ,że lampa nie trafiła go odrobinę w prawo. Po chwili Pan J Szybko wstał i podał mi rękę. Za jego pomoc wstałam. Spojrzeliśmy sobie w oczy i trwaliśmy w głuchej ciszy.
-emmm przepraszam Panie J.
-nie to wina lampy ,ale nie ma za co przepraszać.
-Ale ja nie wyłączyłam magnetofonu i przeze mnie korki wywaliło.
-ale nie podobała ci się późniejsza sytuacja? Czaję jestem zły ,ale ,moje pocałunki są raczej niezłe.
-Nie ni podobało się ,ale nie wiem czy panu też i…
-ja nie mam ku temu sprzeciwów – nachylił się nade mną i spojrzał mi głęboko w oczy – co więcej trochę bym go poprawił w prawo.

                Jego usta były coraz bliżej moich. Czułam na sobie jego oddech i wzrok. Nie mogłam się doczekać nadchodzącej chwili. Mojego pierwszego pocałunku z Jokerem. Brakowało dosłownie milimetrów, kiedy nagle weszli słudzy Pana J. Weszli w idealnym momencie…

wtorek, 9 sierpnia 2016

Her Joker | Rozdział 6

                     Tego pamiętnego dnia obudziłam się zmęczona z papierosem w buzi i pustą butelką wina w ręku. Miałam kaca. Od ponad dwóch tygodni nie robiłam nic innego. Tylko użalałam się nad sobą. Od Pana J nie miałam żadnego kontaktu. Nie odezwał się ani razu. Martwiłam się i topiłam smutki w alkoholu oraz w wyrobach tytoniowych. Zastanawiałam się czy kiedykolwiek zobaczę tego ,który jako pierwszy naprawdę mnie rozbawił. Wstałam z kanapy i zaczęłam sprzątać pomieszczenie. Upięłam włosy w kitka i spojrzałam w lustro. Wyglądałam strasznie. Rozmazany makijaż, podkrążone oczy, tłuste włosy i brak uśmiechu na twarz.
-On by nie chciał takiego wyrazu twarzy -uśmiechnęłam się- Harleen nie martw się i wróć do codziennych zadań tym razem z uśmiechu.
Niestety zmartwienia miały dopiero nadejść.
                Po obiedzie zasiadłam do swojego stolika i wpatrywałam się w zwiędłą już różę ,którą mi podarował. Chyba już się nie nadawałam do pracy z ludźmi upośledzonymi psychicznie. Teraz ja sama potrzebowałam pomocy. Myślałam akurat o dniu kiedy Pan J sam udzielał mi terapii.
(wspomina)
-[…] z tego co zauważyłem to za rodzicami pani nie przepada, przyjaciół nie ma, oprócz twojego ukochanego klowna – dodał- a ze współpracownikami masz Harley kiepski kontakt.
-Myślałam ,że Ben będzie moim przyjacielem ,ale teraz wszystko się zmieniło kiedy mnie pocałował, teraz nie mam już nikogo.
-Ten kawał debila Smith cię pocałował? Nie no obraza!
-na zawszę będę sama!
-przecież masz mnie! – wstał i podarował mi opakowanie orzeszków ,które kiedy je otworzyłam oblały mnie obrzuciły mnie brokatem powodując uśmiech - A twój klown nigdy cię nie opuści!
                Po tych słowach zbliżył się do mnie i uniósł podbródek na taką wysokość ,abym mogła mu spojrzeć w oczy.
-Spokojnie wszystko będzie dobrze ,a teraz powąchaj kwiatka- zrobiłam to ,a on oblał mnie wodą. Zaczęłam się śmiać ,bo jego żarty były dla mnie najśmieszniejszym wyrazem dobrych relacji z nim.
(powrót do rzeczywistości)
                Jeśli go nawrócę na dobro mogłabym być z nim na zawsze razem. Może się przekona do Batmana, on nie może być aż taki zły.  Na pewno tylko wyolbrzymia. Po tych słowach usłyszałam głos na korytarzu:
-nie uwierzysz Clark, znów przywieźli tego psychopatę.
-Serio? Kiedyś musi przestać się uśmiechać […]
Pan J…
                Wybiegłam jak szalona z gabinetu i popędziłam w stronę wejścia. Moim oczom ukazał się Batman ,który rzucił poturbowanego Jokera na ziemię jaj śmiecia. Pan J był ranny ,a jego fioletowy garnitur był obdarty i brudny. Szybko do niego podbiegłam i mocno objęłam. Spojrzałam się na mrocznego rycerza jak na mordercę. Mój wzrok był naprawdę śmiercionośny. On ze zdziwienia wzdrygnął się. Już wiem czemu Arkham i Batman są źli. Kiedy obejmowałam go i próbowałam podnieść z podłogi dwaj ochroniarze zabrali mi go  rąk i szarpiąc na wszystkie strony wzięli go do skrzydła szpitalnego. Próbowałam podbiec do niego i go im wyrwać. Paru lekarzy i Batman powstrzymali mnie od tego. Łzy zaczęły mi płynąć po twarzy. W końcu poddałam się i zsunęłam za ziemię spuszczając przy tym głowę. Nie mogłam uwierzyć co Arkham robi z ludźmi.
                Codziennie odwiedzałam pana J w jego izolatce. Razem żartowaliśmy i rozmawialiśmy na różne tematy. Czułam ,ze jest mu tu źle, mi w sumie też nie było najlepiej. W końcu zrozumiałam dlaczego jest zły, czemu jego serce wypełnione jest mrokiem i goryczą.
                Jednego dnia postanowiłam iść do skrzydła szpitalnego po nowe bandaże. Nie pozwałam nikogo innego go opatrzeć. Kiedy znalazłam to p co przyszłam miałam już wychodzić gdy nagle usłyszałam rozmowę dwóch sanitariuszy. Wychyliłam się z za regału ,aby lepiej usłyszeć.
-Naprawdę się go pozbędziesz?
-Oczywiście, a myślisz ,że po co mi ta igła- mówiąc to pomachał mu strzykawką przed oczami.
-No nieźle, ile ci Smith za zapłacił ,aby go uśpić o drugiej w nocy?
-Dość dużo ,aby ten klown nie obudził się rano.
                Szybko wybiegłam i ruszyłam w stronę gabinetu Smitha. Byłam wściekła a jednocześnie zmartwiona życiem Pana J. Nie obchodziło mnie ,że inni się na mnie patrzyli i obgadywali moje relacje z Jokerem. Liczyło się tylko życie i szczęście Pana J. Złapałam za klamkę i trzasnęłam za sobą drzwiami. To co ujrzało chwilowo mnie zamurowało. Ben siedział okrakiem na kanapie z butelką wina w ręku.
-Hej skarbeczku, jednak wróciłaś.
-Chcesz zabić Jokera?!
-Może, ale wiem ,że to dla nas zrobi dobrze.
-Co?! Nie ma nas, oszalałeś.
                Po tych słowach przylgnął mnie do ściany i nachylił się nade mną. Odór alkoholu i papierosów był dobrze wyczuwalny wręcz mdły. Myślałam ,że zwymiotuję. On był nienormalny. Nie zrozumiał nie mimo ,że mówiłam mu to już od w Liceum. Chciał mnie pocałować ,ale ja dałam mu mocny cios w policzek. Podbiegłam do biurka ,bo zauważyłam tam wcześniej pistolet chwyciłam go w ręce, ale on ponownie nachylił się nade mną.
-Nie ma nas ,ale może być mała, nie uciekniesz.
Pchnęłam go w stronę okna.
-Tak się nie bawimy ,choć lubię ostrą grę.
                Szedł w moją stronę ,a ja nie wiedziałam co robić więc postrzeliłam go w ramię i mocno uderzyłam go w głowę pozbawiając go przytomności. Wybiegłam stamtąd jak najszybciej. Zabrałam klucz i otworzyłam izolatkę pana J.
-Harley co się dzieję? Idziemy kogoś rzucić plackiem?- spytał.
-Nie uciekamy ,bo chcą cię zabić.- powiedziałam pomagając mu przy tym wstać z łózka.
-uuuu…
Szarpnęłam go i zaczęliśmy biec w stronę wyjścia. Po drodze spotkaliśmy paru ochroniarzy, każdego z nich postrzeliłam tak ,aby jedynie obezwładnić. Niestety dowódca ochrony stanął nam przed samym wyjściem.
-ODSUŃ SIĘ BO STRZELĘ!
-Harley uspokój się ,zobacz co on z tobą zrobił- próbował mnie uspokoić.
-Nie! Arkham i Batman są źli. Wy ich wspieracie ,a wszystko co jest pod ich wpływem należy zniszczyć!
-Błagam cię, martwimy się o ciebie.
-Teraz martwię się tylko o siebie i Pana J! – mówiąc to strzeliłam go prosto w krtań sprawiając ,ze upadł. Wierzgał się tylko chwilę po czym umarł.
-Braawo! Twoja pierwsza ofiara! Jestem taki dumny! Jak się czujesz?
-Ja, ja …. Czuję się FANTASTYCZNIE!
-co?!- zdziwiłam go.
-Potrzebowałam takiej adrenaliny pączusiu- mówiąc to mocno go objęłam sprawiając ,że jego twarz stałą się fioletowa.
-mówiłem ,że po ciebie wrócę, a teraz puść mnie.
-faktycznie trzeba się zbierać ,bo zaraz nas złapią.
-Nie..- puściłam go- łamałaś mi zebra, Harley.

-wiem Panie J, wiem…

Her Joker | Rozdział 5

-Dlaczego ja?
-Co kochaniutka?- spytał ze zdziwieniem. Najwyraźniej zdziwiło go to ,że pierwsza się odezwałam ,albo to nagłe pytanie.
-Czemu akurat rozmawiasz ze mną? – poczułam ,że przeszywa mnie dreszcz po zadaniu pytania.
-Ty jako jedyna mnie rozumiesz, no i lubię cię rozśmieszać. Powąchasz kwiatek?
-Nie powącham kwiatka, naprawdę?
-Tak, dziwne ,ale przy tobie czuję się swobodny, jak w mojej bazie w fotelu czytając gazetę i głaszcząc jedna z moich hien- westchnął głęboko, wstał i spojrzał w okno.- Jutro mnie tu nie będzie.
Te słowa zabrzmiały jak cios dla serca, które potem ktoś zdeptał i spalił ,tak by nikt go nie znalazł. Ta myśl ,że jutro go miało nie być. Chciałam płakać ,ale zrozumiałam ,ze nie mogę. I dlaczego chciałam?
-Dlaczego?
-Stęskniłem się za hienkami i fotelem ,więc raczej ucieknę.
Zdziwiło mnie to ,że mi o tym powiedział przecież mogłam zawiadomić lekarzy, policję, ochronę. Mogłam powiedzieć ,że Pan J zamierza uciec, że zamierza mnie zostawić, że znów będę sama. Co jeśli Batman zrobi mu krzywdę, co jeśli już nigdy go nie zobaczę? Te myśli bardzo bolały ,spowodowały nawet małą łzę w moim oku. Niech to. Miałam nie pokazać mu mojej słabości. Nie chciałam ,aby wiedział ,że cierpię przez niego.
-Czy to łza? Nie płacz miła- te słowa sprawiły ,ze zaczęłam płakać jak szalona, on jakby zmartwiony podszedł do mnie i mocno mnie uścisnął – no już Harley nie płacz- spojrzałam na niego i nagle płacz ustał- kto wie może kiedyś po ciebie przyjdę, tutaj są sami idioci oprócz ciebie- zgarnął ostatnią łzę z mojego policzka.
-Powinnam już iść.
-Tak ,do zobaczenia Harley.
-Do zobaczenia- wychodząc uśmiechnęłam się do niego.
                Wieczorem leżałam na kanapie i myślałam o nim. Dlaczego zaczęłam płakać? To śmieszne płakać i tęsknić za psychopatą, który zabija, oszukuję i kradnie. Rozmyślałam tak o tym przez dobre parę godzin kiedy nagle do moich oczu doszedł błysk ze stolika. Wstałam gwałtownie i podeszłam do niego. Na stole leżała bransoletka z pereł ,a obok karteczka z napisem:

„Kiedyś po ciebie wrócę, Harley”
-J

Obyś wrócił Panie J, obyś wrócił.
***

                Parę dni później wezwał mnie do siebie dr. Smith. Założę się ,że chodzi o Jokera. Na pewno. Może mnie obwinia o to ,że uciekł i sądzi ,że lepiej będzie jeśli stąd wyjadę. Nie mogę wyjechać. Świetnie się dogaduję z panem J. Tęskniłabym. Chyba ,że chce abym poszła go szukać, lub może go znaleźli i on chciał mnie zobaczyć. Raczej nie, wątpię by panu J ,aż tak na mnie zależało. Jednak ta karteczka. Nie, pewnie mnie oszukuję. Chcę aby pomogła mu uciec z Arkham. Jednak on już uciekł i nie tylko mu nie pomogłam ,ale także powiedział mi o tym.
                Nie ważne o co chodzi. Wiem ,że strasznie się boję spotkania z Benem po tym jak go wystawiłam. Pewnie będzie na mnie strasznie zły. Raczej mi nic nie zrobi. Ostatecznie po liceum zostaliśmy dobrymi znajomymi. No cóż rozmawiałam z panem J ,a to było ważniejsze niż cokolwiek innego. Jednak przez ten miesiąc starałam się go unikać i normalnie się udawało. Nawet notatki i relacje na temat sesji przekazywałam komuś innemu ,ale teraz to on mnie wezwał do swojego gabinetu. Jestem przerażona.
                Ostrożnie szłam w kierunku jego drzwi z myślą ,że za chwilę będę tego żałować. Złapałam za klamkę i powoli nacisnęłam ją. Weszłam do jego gabinetu. Kazał mi usiąść na kanapie. Zdziwiłam się bo nigdy wcześniej nie słyszałam ,żeby komuś pozwolił tu siadać.
-Panno Harleen ,czy łączy coś panią z Jokerem- wiedziałam ,że chodzi o to.
-Nie- skłamałam ,bo bałam się ,że mogą coś zrobić panu J.
-Dobrze, a wie pani może czemu uciekł z Arkham?
-Nie – dlaczego tak kłamię? Za dużo czasu z panem J.
-Więc mam do pani prośbę, niech teraz pani zamknie oczy i pomyśli gdzie może być- posłusznie to zrobiłam ,ale przez to zaczęłam myśleć o nim. Wyobraziłam go sobie w muzeum jak przemienia rzeźby na swoją podobiznę. To w jego stylu. Do tego wszystkiego szeroko się uśmiecha. Obok niego są inne zbiry w przebraniu klowna oraz jego hieny. Zapraszał mnie do siebie gestem dłoni.
                Po chwili poczułam  usta Bena na swoich. Natychmiast otworzyłam oczy i go odepchnęłam. Więc dlatego mnie wezwał, dlatego wtedy mnie zaprosił, dlatego tak często ze mną rozmawiał. On wciąż coś do mnie czuł. Nie spodziewałam się tego.
-Odbiło pani?
-Mi?! Dlaczego do jasnej cholery mnie pocałowałeś?!
-Uśmiechała się pani kiedy zamknęła oczy i uznałem ,że skoro pani tak o mnie myśli ,to…
-Nie myślałam o panu! Tylko wykonywałam to co pan mi kazał!- dopiero po chwili zrozumiałam ,że nie powinnam tego mówić. Ben mocno szarpnął mnie za ramiona i oparł o ścianę.
-Nie myślałaś o mnie?! Więc o czym?! Kazałem ci tylko wyobrazić sobie gdzie jest….
                Wpadłam jak śliwka w kompot. Zrozumiał o kim myślałam, dlaczego się uśmiechałam i czemu nie odwzajemniłam  pocałunku. Nie tylko dla tego ,że nic do niego nie czułam ,także dla tego ,ze myślałam o panu J.
-Ty kochasz Jokera…
-Nie prawda.
-PRAWDA! Nie kłam! Dlaczego ci go przydzieliłem? Cóż, może powinienem ci go wymienić na pingwina.
-Co?! Nie! Proszę świetnie się dogaduję z moim pacjentem i nie kocham go ja po prostu mam z nim dobre relacje. Chcę mu pomóc.
-Naprawdę? Przysięga pani ,że to co mówi to prawda?

-Przysięgam- skrzyżowałam palce…

Her Joker | Rozdział 4

-Harlenne wstawaj za chwilę masz terapię z Jokerem! Harlenne! – ze snu zbudził mnie głos Bena, wpatrywał się we mnie wzrokiem zbitego psa. Dopiero po chwili zrozumiałam co się dzieje. Zastanowiło mnie co robił w moim gabinecie.
-O Jezu! Dzięki za przypomnienie! Muszę zabrać dokumenty i jeszcz..-nie zdążyłam dokończyć ,ponieważ w tym momencie potknęłam się o kabel od laptopa. Wylądowałam w ramionach Bena. Patrzyliśmy tak na siebie przez dłuższą chwilę do momentu aż się ocknęłam i wstawałam.
-Muszę już iść- szłam w kierunku drzwi, kiedy nagle doktor stanął przede mną.
-Wpadniesz wieczorem do mojego gabinetu mam dla ciebie ważne dokumenty i jeszcze musisz mi zrelacjonować pierwszy dzień pracy z tym szajbusem.
-Dobrze, ale teraz muszę iść- wyszłam prędkim krokiem.
 Dziwne ,ale chciałam jak najszybciej zobaczyć się z Jokerem. Nie mam pojęcia, czego chciałam. Marzyłam ,aby poznać odpowiedzi na moje trudne pytania. Do tego Ben chciał się ze mną widzieć. Pamiętam ,że podobałam mu się w liceum. Kto wie może kiedyś. Dzisiaj pytałam się Jokera jeszcze o jego twarz. Dlaczego tak wygląda. Jutro dopiero wspomnę o Batmanie i o mnie…
Szłam korytarzem przeglądając jego akta. Rabunek, śmierć, próba zabójstwa, rabunek, atak na Batmana, śmierć, atak na Batmana, próba zabójstwa, rabunek, atak na Batmana. Chyba lubi rutynę. Wtem moim oczom ukazał się napis nad izolatką: JOKER. Weszłam tam tym razem bez obaw. Usiadłam na fotelu i czekałam. On jak zwykle wpatrzony był w okno. Siedział i myślał.
-Wróciłaś…- nie zrozumiałam tego ,przecież sam chciał ,abym do niego przyszła.
-Tak, czy to źle? – wiedziałam ,że muszę z nim porozmawiać o jego twarzy i Batmanie i innych sprawach ,ale na tamtą chwilę interesowała mnie jego dziwna postawa.
-Nie, oczywiście ,że nie, cieszę się-zamilkł na moment ,aby wstać i siąść na łóżku po turecku dokładnie przede mną- a ty Harley cieszysz się ,że mnie widzisz? Widzisz jak się uśmiecham? To radość! Wiesz skąd mam te blizny?- Bingo już za chwilę miał mi opowiedzieć wszystko to o czym myślałam. Ciekawe czy czyta w myślach?
-Nie wiem.
-Wszystko przez tego idiotę, gacka!
-Jak to?
-Tak to. Podczas mej pierwszej konfrontacji z gackiem, próbowałem mu siup! Strzelić kulkę w główkę. Niestety pocisk odbił się rykoszetem i trafił mnie w buziulkę, o je jej! Nagle ja plum w chemikalia! To mnie doszczętnie oszpeciło i nawet operacje plastyczne nic nie dały! No i bum powstałem ja! OKLASKI PROSZĘ!
Zaczęłam odruchowo klaskać i śmiać. Optymistycznie opowiadał o tym wypadku i właśnie to mnie najbardziej rozbawiło.
-Panno Harleen Quinzel jak to miło panią widzieć ponownie. Nawet wcześniej nie zapytałem ,choć powinienem, mogę mówić pani Harley tak jak pani przyjaciele.
-Mam mało przyjaciół. Ale dobrze.
-Zyskała pani jednego, chodzi o mnie – szepnął- pani może mi mówić Panie J. Czułbym się ważny.
-Dobrze, nie ma sprawy.
-Teraz takie pytanie, czy obrzydzam cię Harley? Przerażam? Odpycham?
-Nie. – dziwne na początku tak było ,ale teraz…
-Nie? Hehe. Dlaczego?
-Bo pański wygląd panie J to nie pana wina.
-Doskonale! Pięć punktów dla Arkham! HAHA!
                Tego dnia odpowiedziałam sobie na wszystkie ważne pytania, oprócz mnie. Odwiedzałam pana J codziennie. Nie rozmawiałam z nim o terapii ,ale o rzeczach ,o których konwersuję z normalnymi ludźmi. Różnica była taka ,że mnie rozbawiał. Nie poszłam wtedy Do Bena i nie żałuję. Spędziłam cały wieczór u pana J. Ten miesiąc był świetny i wcale nie żałuję ,że nie jestem u Pingwina. Nigdy wcześniej nie czułam czego takiego. Przy nim czułam się swobodnie. Potrafiłam wyżalić się, komentować rzeczy ,które mnie interesowały. Książka owocowała tak samo jak moje relacje z nim

                Pewnego dnia uznałam ,że skoro tak dobrze się dogaduję z Panem J to powinnam go zapytać o siebie. Długo zastanawiałam się czy mam to zrobić. Bałam się tej konwersacji choć nie wiem czemu.  Ruszyłam w kierunku jego izolatki. Złapałam za klamkę i usiadłam na fotelu. Wtedy zdecydowałam się jako pierwsza rozpocząć rozmowę. Pierwszy raz…

Her Joker | Rozdział 3

Kiedy weszłam do gabinetu pierwsze co zrobiłam to usiadłam na kanapie i zaczęłam czytać akta. To niesamowite tego było mnóstwo. Próbował wysadzić tyle miejsc, zabić tyle osób i jeszcze zrobić to z uśmiechem na twarzy. Dlaczego on się ciągle uśmiecha, Czemu rozmawiał właśnie ze mną oraz dlaczego tak bardzo nienawidzi Batmana?  Tyle pytań. Muszę z nim porozmawiać ,ale jakoś wątpię ,żeby chciał mnie widzieć. W sumie jeśli go do siebie przekonam ta książka może nie być złym pomysłem. Mam dokumenty o nim  i jeśli nie będzie chciał dyskutować to wykorzystam je. Cóż porozmawiam z nim po obiedzie na mojej zmianie. Mimo tego ,że jest psychopatą bardzo mnie interesuję.        
Obudziłam się rano na kanapie. Byłam strasznie zmęczona. Dziś czekała mnie z nim pierwsza sesja. W pewnej chwili spostrzegłam ,że drzwi od gabinetu są uchylone. Gwałtownie wstałam z łóżka i podbiegłam do nich. Dziwne wydawało mi się ,że zamykałam drzwi. Kiedy się odwróciłam aby w posprzątać zwróciłam szczególną uwagę na stolik. Obok leżała zimna od wczoraj kawa, akta o Jokerze i … Co?! Na stoliku była róża w wazonie ,a do niej doczepiony liścik:
„Zajrzyj do mnie później”
-J
Nie mogłam uwierzyć. To było od niego. Po wzięciu zimnego prysznica popędziłam na śniadanie na stołówkę. Inni lekarze jedli i konwersowali na temat pacjentów. Nie słuchałam ich. Mieszałam widelcem w jajecznicy i rozmyślałam o tym co będzie jeśli z nim porozmawiam. Jaka będzie jego reakcja. Będzie zdenerwowany, wściekły ,szczęśliwy a może nie zrobi nic. Do tego było tyle pytań ,na które potrzebowałam szybkiej odpowiedzi.
-Dlaczego się uśmiechasz? -Zerwał mnie głos Bena.
-Uśmiecham się?- faktycznie uśmiechałam się ,ale ja myślałam tylko o…
-O czym tak myślisz? Możesz mi powiedzieć.
                Nie chciałam mu mówić. Nie zrozumiałby tego. Jednak czego by nie zrozumiał. Nie robiłam nic złego ,a bałam się powiedzieć o tym dość bliskiemu mi lekarzowi. W tej chwili poczułam wzrok. Tak , Joker patrzył w moją stronę. Zrobiło mi się gorąco i uznałam ,że muszę iść do łazienki. Kiedy weszłam do jednej z kabin, spojrzałam w lustro i uznałam ,że nie mogę zwariować przez psychopatę. Przez szparę w drzwiach dojrzałam ,że już wracają z posiłku. To był idealny moment ,aby porozmawiać z Jokerem.
                Prędkim ruchem udałam się do jego izolatki. Siedział tyłem i wpatrywał się w okno. Weszłam do środka i usiadłam na fotelu obok łóżka. Nie zauważył mnie. Siedzieliśmy tak dobre parę minut.
-Piękny dzień, szkoda ,że nie martwy -Spojrzał się w moją stronę jakby oczekiwał odpowiedzi.
-Możesz mi powiedzieć skąd róża z listem znalazła się na moim stoliku?
-Położyłem ją tam.
-Dlaczego?
-Dlaczego co?
-To pytanie pasuje do wielu odpowiedzi.
-Na przykład?
-Dlaczego Batman, dlaczego taki wygląd ,dlaczego rozmawiasz ze mną, dlaczego położyłeś tę różę na moim stoliku? Dużo pytań.
-Z chęcią ci opowiem o moim życiu, tylko po co? Aby napisać książkę? Później się mnie pozbyć? Aby nakręcono film o mnie?
-Nie , ja chcę ci pomóc. – książka była tylko drobiazgiem.
-Tak? No dobrze ,żaden psychiatra jeszcze nie dał rady, wiec czemu akurat pani ma się to udać?
-Nie wiem. Robię to co nakazuję mi serce.
-Serce?
-Właściwie to rozum
-chyba jest nienormalny skoro doradza ci rozmowę z klaunem psychopatą! – zaśmiał się głośno- jednak co mi tam. Pytaj kochanieńka.
-Pierwsze pytanie, co z pana rodziną, w aktach niestety nie znalazłam nic o…
-Nie żyją, dalej.
-Co się z nimi stało?
-Wiem mało rzeczy, ojciec to pijak ,który niszczył mnie po kawałeczkach, matka nie była lepsza no i cóż. O to ja! Niezłe połączenie co?
-Nie pamiętasz nic więcej?
-A po co? Czy nie lepiej zapomnieć o przykrościach i się uśmiechać -wyszczerzył się do mnie.
-Ciekawe motto.
-Teraz ja mam pytanie. Dlaczego pani się nie uśmiecha? – zamurowało mnie. Dlaczego się on o mnie o to pyta?
-Co?
-Nie umie pani? Nauczyć może mam? Ja z chęcią! – Wtem Joker podszedł do szafki nocnej i wyciągnął z niej radio. Włączył jakąś starą ,dość skoczną piosenkę.
-Mogę prosić do tańca? -Nie byłam przekonana- no weź Harley rozerwij się pokaż ,że w tej główce jest nie tylko mądra ,ale i zabawna kobieta! – nikt wcześniej nie mówił do mnie Harley oprócz do mojej Harley póki nie umarłą kiedy miałam 6 lat.
                W tym momencie Kiwnęłam głową ,ale się nie uśmiechnęłam. Joker przylgnął mnie do siebie i tańczyliśmy dość długo. Na końcu padł na łóżku ,a ja na krzesło. Byliśmy zmęczeni.  Dziwne ,że zmęczyliśmy się choć nie tańczyliśmy w rytmie muzyki.
-Chciałem tańczyć i proszę sapie gorzej niż moje ofiary- ten komentarz spowodował u mnie delikatny uśmiech na twarz- czy ja dobrze widzę? Ty się uśmiechasz! – po tym co powiedział zaczęłam się chichotać! – O Boże ty się śmiejesz!  Juchu!
-Przyznaję udało ci się ,ale teraz muszę już iść- szłam w stronę wyjścia kiedy nagle poczułam ,że ktoś łapię mnie za rękę.
-Po obiedzie też mnie odwiedzisz, mam parę ciekawych żarcików i sądzę ,że chciałabyś je zobaczyć – nie wiedziałam co odpowiedzieć ,jego ręka wciąż ściskała moją. Poczułam przeszywający mnie dreszcz.
-Tak ,z chęcią….
                Wyszłam nie oglądając się za siebie. Odpowiedział na jedno z paru pytań. Nic nie wie o swojej przeszłości. Wiadomo ,że miał problemy. Teraz tylko Batman, twarz i ja…


Her Joker |Rozdział 2


               -Czyżby panna Harleen?
Z łóżka odezwał się głos. Siedział na nim facet w okularach i zakrzywionym nosem. Wpatrywał się we mnie i oczekiwał odpowiedzi.
-Tak, od dziś będę się panem zajmować, na początku chciałabym się czegoś od pana dowiedzieć.
-Przecież wszystko ma pani w aktach, czyż nie?- zamurowało mnie, taka inteligencja? Więc czemu tutaj jest? Jak to mówią od Geniuszu do szaleństwa.
-To o co chcę się zapytać nie ma w aktach.
-Więc słucham- powiedziałam to ,aby nie wyjść na głupią. Wiem przecież ,ze wszystko jest w aktach.
-Jak panu mija dzisiejszy dzień.
-Dzień? Pyta pani o dzień?-stanął jak wryty – usadził mnie tu idiota w pelerynie, przebywam wśród neandertalczyków, zabrali mi mój ulubiony garnitur ,a ryba jest tutaj niedosmażona! JAK MA BYĆ?! POMOŻE MI PANI?! WĄTPIĘ!
-A co bym pan powiedział gdym  sprawiła ,że podawali by dobrze wysmażoną rybę i przebywał by pan wśród lekarzy ,z którymi można szczerze porozmawiać?
-Zrobiłaby to pani dla mnie?- zapytał jak sierota ,którą odbierają z domu dziecka.
-Jeśli przestanie pan kłócić się z lekarzami to oczywiście.
-Zgoda! Pierwszy raz czuję się szczęśliwy!
                Rozmawiałam z nim około godzinę. Był bardzo inteligentny i kulturalny. Dogadałam się z nim tak dobrze na pierwszej sesji. Doktor Smith musi dać mi podwyżkę i to już pierwszego dnia. Nie rozumiem dlaczego powiedziano mi ,że będę pracować z najgorszymi skoro dostałam najłatwiejszego!
-Dobrze muszę już iść i zdać relacje, po tym będzie wiadomo czy na pewno będę się panem zajmować.
-Dobrze, do widzenia szanownej pani- kiedy wychodziłam zobaczyłam ,że się do mnie uśmiecha.
Kiedy wychodziłam do moich uszu doszedł głos z pobliskiej izolatki.
-No proszę proszę czyżby to Quinzella Harlenna, hihihi- jego śmiech powodował gęsią skórkę.
-Jestem dr. Harleen Quinzell.
-Hmm  brzmi trochę jak Arlekin! No dlaczego nie widzę uśmiechu na pani ładnej buzi? No już proszę uśmiechnij się.
-Kim jesteś? – mężczyzna pokazał odruchowo palcem w górę. Było tam napisane JOKER.
-Joker? Dlaczego tak?
-Powiem ci jak się uśmiechniesz- nie zrobiłam tego. Jedynie patrzyłam się na niego przez chwilę.  Opierał się o ścianę i jedynie szeroko się uśmiechał.  Jego oczy błądziły po moim ciele. Ja się na niego patrzyłam a on się śmiał.
-Pani Quinzel, dr. Smith wzywa panią do siebie, ma mu pani zdać relacje.
-A tak ,kompletnie zapomniałam dziękuję.
-Do zobaczenia… -usłyszałam ściszający się szept. Nie rozumiem czego on ode mnie chciał. Jednak jest to bardzo interesujący przypadek w dziedzinie psychologii. Gdyby była wolna chwila to może.. Nie Harleen uspokój się. Nie napiszesz o nim książki. To morderca. Jednak interesujący morderca,=.

                Kiedy weszłam do gabinetu doktora zobaczyłam na ścianach artystyczne malowidła w barwie czarnej i czerwonej. Sam Doktor siedział w fotelu i kiedy tylko weszłam do środka odezwał się.
-Witam panią proszę usiąść.
-Dobrze doktorze.
-Nie, mów mi Ben.
-Dobrze Ben, więc pacjent wydał się bardzo miły i….
-Nie dostanie go pani – zamurowało mnie, po tym jak okazało się ,że się z nim świetnie dogaduję mają mi go odebrać?
-Dlaczego? – w sumie już chyba znałam odpowiedź.
-Po jednej rozmowie on , on… wydobrzał. – dziwne wydobrzał po trzydziestu minutach? Faktycznie po mnie wchodziła do środka kobieta z lekami dla niego oraz mężczyzna z notatnikiem ,ale to zbyt szybka zmiana.
-Co pan ma na myśli?
-Jest dla każdego dziwnie miły, ale z niewiadomych powodów domaga się wysmażonej ryby, zgodziliśmy się oczywiście ,ale to cud w ciągu dwóch godzin!- nie wierzę, patrzyliśmy sobie z Jokerem w oczy przez dwie godziny.
-Więc czemu mi go nie przydzielicie?
-Gdyż uznałem ,że skoro tak dobrze pani wpłynęła na Pingwina to może pani się udać nawet z Jokerem.
-Co?! – miałam się zająć Jokerem?! Najgorszy przypadek w Arkham! Z nim się raczej nie dogadam. W porównaniu do innych pacjentów jest on jak rodzynek w pudełku płatków kukurydzianych.
-Tak od jutra zacznie pani się zajmować Jokerem, proszę to jego akta- podał mi o wiele grubszy zbiór dokumentów niż u pingwina – miłej lektury i owocnej pracy.

                Po tych słowach udałam się do gabinetu. Z trudem doniosłam te wszystkie papieru do pomieszczenia. Myślałam ,że za chwilę odpadną mi ręce. Wciąż trawiłam obecną sytuację. Miałam zająć się najgorszym psychopatą, przedziwnym komediantem i śmiercionośną machiną w jednym. Moim pacjentem stał się Joker…

Her Joker | Rozdział 1

Cześć!
Teraz zaczynam moja podróż z fanfiction.
Postanowiłam zacząć od opowiadania,
które nadal tworzę.
Historia Joker i Harley Quinn.
Mam nadzieję ,że się spodoba.
-Jokerina

***
Czuliście kiedyś miłość? Czuliście kiedyś ból? Ja czułam oba. Nie widzę różnicy. Dla pewnego psychopatycznego klauna zrobiłabym wszystko. Byłam zawsze dobrze ułożoną kobietą. No nie licząc zdanego testu z psychologii (dostałam A+! ). Byłam poważna, miałam wypaczone poczucie humoru i nikt nie potrafił tego zmienić do pewnego dnia w Arkham.
Jestem Harleen Quinzel. Jestem głównie znana z tego ,że okradałam, zabijałam i oszukiwałam ludzi u boku Jokera. Wszyscy widzą to czarno… Całą tą historię. Chcę udowodnić ,że wszystko co mi się przydarzyło w Gotham było cudowne! A o to moja historia…

                -Mam nadzieję ,że spodoba się pani w Gotham Dr. Quinzel.
-Nigdy wcześniej tu nie byłam, miejsce to szczyci się stopniem przestępczości i no cóż Azyl Arkham ma bardzo dużo tych przestępców.
-Słyszałem ,że jest pani jedną z lepszych psychologów w tym stanie ,a przeglądając pani dokumenty mogę z uśmiechem na twarzy ogłosić ,że będzie się pani opiekować najgorszymi przypadkami- dr. Smith zmartwił mnie tym. Rozumiem ,że jestem dobra ,ale ,żeby od razu dawać mi najgorszych czubków?
-No cóż ,a mam pytanie kim się będę opiekować? -musiałam zapytać ,w tej chwili zobaczyłam dziwny wyraz twarzy. Nie umiałam go odczytać.
-Będzie się pani zajmować pacjentem Pingwinem.
-Pingwin? Cóż to za oryginalna nazwa?
-Rodzice go odrzucili gdy był dzieckiem z powodu jego odmienności…-zamilkł na moment przeglądając akta- sama się pani przekona- powiedział i wskazał na drzwi na końcu korytarza.

                Nim się obejrzałam Smitha już nie było. Szłam wzdłuż korytarza rozglądając się po izolatkach. W pierwszej z nich dojrzałam kobietę o rudych włosach i zielonych oczach. Siedziała na łóżku gładząc swoją różę i powtarzając przy tym: „Nie pozwolę cię skrzywdzić, już nie długo się zemścimy”. Wyglądała na miłą osobę. Sądzę ,że gdyby nie fakt ,ze próbowała zamordować pewnie pół Gotham to mogłabym się z nią nawet zaprzyjaźnić.
                Uznałam ,ze lepiej będzie pójść dalej. W kolejnej izolatce dojrzałam człowieka o garniturze biało czarnym. Stał bokiem i podrzucał monetę patrząc się w lustro. Domyśliłam się ,ze to niejaki „Harley Dwie Twarze Dent”. Słyszałam o nim. Rozpoznałam go po odbiciu lustra ,w którym ukazana była jego gorsza twarz. Ta zła i żądna zemsty. Zaniepokoiło mnie to więc poszłam szybszym krokiem.

Nagle dostrzegłam drzwi z napisem „PINGWIN”. Już miałam chwytać za klamkę kiedy nagle moim oczom ukazał się mężczyzna w izolatce. Jego skóra była śnieżnobiała, oczy jakby wypalone, ciemnozielone włosy i podejrzany uśmiech ,którego dziwne ,ale się nie bałam. Jako jedyny pacjent patrzył się na mnie i tylko się śmiał. Wpatrywaliśmy się w siebie prze dłuższą chwilę. W pewnym momencie puścił do mnie oczko ,a ja się chyba pierwszy raz w życiu naprawdę zarumieniłam.  Gdyby nie fakt ,że muszę zapoznać się z moim pacjentem to stałabym tam jak wryta dobre parę godzin. Otrząsnęłam się w porę i otworzyłam drzwi...