piątek, 16 września 2016

Her Joker | Rozdział 12

                 Obudziłam się zupełnie inna. Przepływ szaleństwa w moich żyłach czułam już kiedy uciekłam z Jokerem z Arkham. Jednak kiedy siłą prądu połączyła się z okrutną miłością Pana J stworzyła w moim sercu i umyśle chorobę psychiczną nie do uleczenia. Świat wirował i stał się optymistyczny ,a sprawiany ból stał się ukojeniem. Leżałam w naszym łóżku obok pączusia. Był jak zwykle uśmiechnięty ,a ja widząc go zaczęłam się śmiać.
                Wstałam z łóżka przy tym ziewając i udałam się w stronę łazienki. Stanęłam przed lustrem i zobaczyłam ,ze miałam na sobie jeszcze makijaż. Natychmiast zaczęłam zmywać twarz. Kiedy ponownie spojrzałam w lustro o mało nie krzyknęłam. Makijaż nie zszedł. Próbowałam wszystkiego ,ale on pozostawał. Przypomniałam sobie wtedy kąpiel w chemikaliach. Byłam tak podobna do Jokera. Blada cera, czerwona lewa powieka, czarna prawa, a usta krwisto czerwone. Złote włosy zmieniły barwę na chłodny blond ,a końcówki na czarny i czerwony. Mimo ,iż wydawało by się to trochę straszne to bardzo mi się to podobało.  Postanowiłam zmienić moją garderobę. Wszystkie ubrania przefarbowałam i zszyłam na niesamowity, oryginalny sposób. Moje ubrania idealnie odzwierciedlały charakter Jokera i mój. Ubrałam się i zabrałam za smażenie naleśników. Podałam do stołu i nim się obejrzałam Pan J już siedział przy stole.
-Harley, cudownie wyglądasz!
-Dziękuję pączusiu, zmieniłam garderobę podoba ci się?
-Ślicznie! Poison Ivy chciała abyś do niej dziś wpadła, ja pójdę do pingwina ,a wieczorem wyruszymy na małe przedstawienie.
-Jakie przedstawienie? Będzie zabawnie?
-Tak, zwłaszcza ,że pojawi się na nim pewien klaun ,no i nietoperz…

*****

                Kiedy wróciłam wieczorem do domu, Joker już na mnie czekał. Wskazał na stół ,gdzie czekał na mnie mój asortyment. Podeszłam i wpakowałam dwa pistolety, cztery noże i kij baseballowy. Poprawiłam swoje kucyki oraz poszłam się przebrać. Czarną bluzkę z rękawami do łokci zakrywał czerwony gorset zapinany czarną linką, czarno-czerwone rurki zapinany czarnym paskiem. Do tego moje ulubione czarne glany z czerwonymi sznurówkami. Uwielbiałam te kolory!
                Weszliśmy do fioletowego kabrioletu po czym szybko popędziliśmy przez drogi mrocznego Gotham. Kiedy po drodze zakładałam maskę zauważyłam ,że samochód zwalnia. Zatrzymaliśmy się przed studiem tatuażów. Zrozumiałam ,że Joker chce uhonorować naszą miłość również pismem.
                Po wejściu do środka czekało na nas już paru mężczyzn. Nie wiem ile zrobili tych tatuażów ,ale wiem ,że najbardziej wyjątkowe było serduszko na moim policzku i „J” na policzku Pana J. Zrobił je z myślą o mnie. Kiedy skończyliśmy wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Joker włączył silnik i pojechał do wyznaczonego wcześniej miejsca zasadzki.
                Tego dnia Gotham obchodziło święto przybycia Batmana do miasta. Mimo tego ,że był nienawidzony przez tłumy ,to posiadał także wielu wielbicieli. Komisarz Gordon był chyba jego największym sprzymierzeńcem ,a nawet przyjacielem. Było by zbrodnią przeszkodzić a tym wydarzeniu ,a do tego zaatakować tak ważną osobistość ,jak gacka. Wiedziałam co Pączuś planował i tym razem ani trochę nie było mi szkoda ludzi ,których mieliśmy skrzywdzić. Uznałam ,że zasłużyli na to. Przeczekaliśmy na budynkach. W pewnym momencie Pan J mnie opuścił ,aby sprawdzić czy wszystko działa. Kiedy komisarz Gordon mówił swoje przemówienie wybuchły bomby rozśmieszające. Rozpoczęła się świetna zabawa!
                Wyskoczyłam z ukrycia i popędziłam w stronę sceny po drodze potrącając i krzywdząc przypadkowych ludzi. Podbiegłam do Jokera i zaczęłam wraz z nim strzelać do przechodniów. Związał Jokera ,a Batmana obok niego. Znowu oni. To już się robiło nudne. Stanęliśmy przed nimi i spojrzeliśmy im głęboko w oczy.
-Ostrzegam, śmierć będzie dłuuga i boolesna- Joker uśmiechnął się szeroko i wycelował spluwą w głowę Gordona.
                Miał już strzelać ,gdy nagle odepchnął go Batman. Nie mam pojęcia jak uwolnił się z ciasnych łańcuchów ,ale pojawił się jakby znikąd. Walczył zaciekle z moim Pączusiem! Musiałam zareagować. Wbiłam sztylet w plecy gacka, na co on zawył z bólu. Joker rzucił bombą dymną i zaczął uciekać. Już miałam zacząć biec w jego stronę ,gdy nagle w okolicy kręgosłupa poczułam dziwne ukłucie, po którym upadłam i zemdlałam.

*****
                Obudziłam się w dziwnym szarym pomieszczeniu. Stało tam jedynie łóżko. Ściany były obskurne ,a podłoga brudna i wilgotna. Światło wpadało jedynie przez mała dziurę w ścianie na przeciwko drzwi. Miała w sobie zardzewiałe kraty ,które łatwo można byłoby podważyć. Ubrana byłam w biało-czarny strój więzienny ,z której koszuli odpadał jeden guzik. Plątałam się po celi (bo jak inaczej można byłoby nazwać takie miejsce) i rozmyślałam nad ucieczką do Pana J.
                Nagle przez drzwi przeszli dwaj mężczyźni. Podeszli do mnie siedzącej na łóżku. Nie myśląc długo podskoczyłam ,nokautując tym samym ochroniarzy. Wybiegłam przez otwarte szukając wyjścia lub kogoś znajomego. Dopiero w pewnym momencie zorientowałam się ,ze byłam w więzieniu Blackgate.
                Nim się obejrzałam podnieśli alarm. Biegłam ile sił w nogach ,kiedy nagle trafiłam na ślepy zaułek. Ciemny korytarz nad którym było tylko jedno mrugające z wycieńczenia światło. Dochodziło one z lampy. Stanęło przede mną dwudziestu strażników ,a za nimi rozpostarły się drzwi od wyjścia. Patrzyli na mnie ze strachem. Joker nieźle mną potrząsnął.
-Nie ma ucieczki panno Quinn! Proszę wrócić do celi!- odezwał się grubszy strażnik.
-Nie ma szans grubasie!- po tych słowach wyrwałam guzik i wycelowałam nim w lampę tak ,że zgasła.

                Popędziłam w stronę drzwi skacząc po głowach ochroniarzy. Słyszałam dźwięki pistoletów i bulwersy mężczyzn. Ach, Faceci! Dotarłam do drzwi ,ale były zamknięte, obok zauważyłam okno. Wybiłam je i odpychając się od ściany z łatwością je przeskoczyłam. Byłam po za granicami więzienia. Zobaczyłam port niedaleko ,więc wskoczyłam w najbliższą łódź i przepłynęłam rzekę ,aby dotrzeć do ukochanego Gotham.


***********************
Dedykuję ten rozdział poznanej dziś Zuzi! :)
Poznana prze internet książkowa i filmowa bliźniaczka!
:)
**************************

środa, 7 września 2016

Her Joker | Rozdział 11

                Obudziłam się w białym pomieszczeniu na łóżku. Byłam przywiązana ,ale o dokładnym rozpoznaniu otoczenia doskonale rozpoznałam to miejsce. To było Arkham. Wróciłam do miejsca gdzie wszystko się zaczęło. Pasy ,którymi normalnie przywiązywaliśmy pacjentów były bardzo mocno zaciśnięte. Trudniej się oddychało. Wszędzie panowała cisza. Miejsce to wydawało się jeszcze straszniejsze niż wcześniej. Porozrzucane rzeczy z szafek, podarte prześcieradła i materace. A do tego mnóstwo krwi ,która na ścianie prze de mną tworzyła napis:

Za chwilę się uśmiechniesz :)
-J
                Zrozumiałam ,że porwał mnie Joker. To pewnie dlatego ,że uciekłam. Miałam swoje powody. Dlaczego jednak tak zależało mu na jego kolejnej „zabaweczce”? Nie rozumiałam tego. Usiłowałam się uwolnić szarpiąc się na wszystkie strony. Bezskutecznie. Nagle usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Przeszło przez nie paru zbirów z bronią. Za nimi stał sam książę zbrodni. Spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął. Nie bałam się.
-Ojojoj, Harley. Dlaczego uciekłaś od swojego klowna?- rozłożył szeroko ręce i stanął za moją głową.
-Dziwie się ,że ubiegałeś się o porwanie twojej „kolejnej zabaweczki”- wtedy Pan J zrozumiał ,że słyszałam jego rozmowę z Pingwinem. Zrobiło mu się głupio ,ale nie mógł pozwolić na niesubordynację.
-Nie jesteś jak inne! Masz w sobie mnóstwo szaleństwa, które trzeba uwolnić!- po tych słowach wyjął dwa metalowe pręty podłączane pod prą i nachylił się nade mną- jesteś mi droga Harley ,dlatego cię nie zabiję- wtedy zrozumiałam ,że mu na mnie zależy ,a na mojej twarzy zagościł uśmiech.
-Nie boję się ,bo wiem ,że tobie na mnie zależy- odwzajemnił uśmiech- dziwię się ,że mnie nie zabijesz.
-Nigdy nie chciałem cię zabić- skierował pręty przy mojej głowie, już a chwilę miałam doznać wstrząsu- chciałem cię tylko bardzo, bardzo skrzywdzić- po tych  słowach wbił we mnie metalowy przyrząd.
                Przeszła prze ze mnie fala prądu ,wywołując tym samym ból, adrenalinę i szaleństwo. Nie było one jednak tylko spowodowane niszczeniem zdrowego myślenia przez wstrząs. To szaleństwo stworzył Joker, dał mi je mój pączuś, ofiarował mi je Pan J…
                Nagle wszystko ustało. Świat wirował ,aj zobaczyłam ,że więzy nie odbierają mi już oddechu. Spojrzałam na Jokera i szeroko się uśmiechnęłam. Rzuciłam się w jego objęcia i mocno przytuliłam. On odsunął mnie na chwile od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy.
-Tęskniłam Pączusiu! Przepraszam ,że uciekłam!- powiedziałam czule do niego.
-Teraz jesteśmy znów razem ,a ja zamierzam uczynić z ciebie prawdziwą Księżną Zbrodni! Zaczynając od małej transformacji- uśmiechnął się i objął mnie w pasie.
                Weszliśmy do jego fioletowego kabrioletu. Joker nie oszczędzał maszyny. Jechaliśmy bardzo szybko. Nie do końca wiedziałam gdzie, ale uznałam ,że lepiej nie pytać Pana J. Zastanawiało mnie to co mówił w Arkham. Czym miałaby być ta transformacja. Faktycznie czułam ogromną ochotę zabić kogoś i wygrawerować mu uśmiech ,ale wygląd pozostał normalny. Wiedziałam ,ze nie chodziło o makijaż i strój…
                Nim się obejrzałam byliśmy na miejscu. Staliśmy przed zakładami chemicznymi. Nie miałam pojęcia co tu robimy. Joker wyjął mnie z samochodu i na rękach zaprowadził do wnętrza budynku. Skierowaliśmy się na piętro ,które wisiało nad ogromnymi wałami z chemikaliami. Grunt ,na którym staliśmy nie był zbyt stabilny. Spojrzałam w dół i poczułam przepływającą prze ze mnie adrenalinę i ciekawość. Interesowało mnie to jak skończył by się mój skok do nich. Co bym czuła. Ciepło czy zimno? Ból czy spełnienie? Satysfakcje czy zawód? Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Jokera.
-Czy umarłabyś dla mnie, Harley?
-Tak- odpowiedziałam bez zastanowienia.
-To za łatwe! A czy… Czy żyłabyś dla mnie?- to ciężka obietnica ,ale dla Pana J zrobiłabym wszystko- Ostrożnie, nie wyrzucaj słów na wiatr.
-Tak, proszę.
-Jesteś idealna, a ja zepsuty. Razem jesteśmy szaleństwem!

                Po tych słowach podeszłam do krawędzi pietra, stanęłam tyłem i spojrzałam się ostatni raz w oczy Pączusia. Lśniły szarością. Kiwnęłam mu głową po czym odchyliłam się do tyłu. Lot wydawał się wiecznością. Czułam coraz większy gorąc. Moje ręce stały się skrzydłami ,a włosy były piórami. Stałam się ptakiem na parę sekund. W końcu zanurzyłam się płynie. Upadłam na dno ,aby móc w pełni poczuć chemikalia wsiąkające w moja skórę i duszę. Barwy czerwienie i czerni obrastające z bielą. Czułam się znakomicie. Nagle poczułam ,że ktoś ciągnie mnie ku wynurzeniu. Był to Joker ,który kiedy mnie ujrzał natychmiast pocałował. Mój pierwszy pocałunek z Jokerem. Jego zimne wargi współgrały z moimi gorącymi. Nasze usta się dopełniały ,a języki tańczyły w niesamowitym tańcu. Wszystko dawało ogromne spełnienie. Za uczuciem szło szaleństwo i to czyniło ten pocałunek najlepszym na świecie!

_____________________________
Wiem ,że rozdział krótki,
ale sądzę ,że jest bardzo udany :)
Zachęcam do komentowania.
___________________